„Czekaj, pojeżdżę sobie jeszcze przez chwilę na desce i możemy iść nagrywać wywiad”. – Tymi słowami przywitał mnie w Krakowie Plash. Szliśmy więc wzdłuż jednego z nowohuckich osiedli, kiedy rzucił: „Na tym skateparku jeździł kiedyś Tony Hawk”. „Tak, a do mnie wczoraj dzwonił Method Man” – pomyślałem. No ale przecież mu tego nie powiem, bo mi… nie uwierzy. Za to poprosiłem wujka Google, by pomógł mi zweryfikować tę informację, która spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. No i faktycznie, Tony Hawk był tu w 2013 roku! Zaczyna się dobrze. „Widzisz tego ziomka?” – Zapytał mnie Plash, wskazując na uśmiechniętego, młodego chłopaka. – „Uciekł z Ukrainy przed wojną. Czasem razem tu jeździmy” – dodał po chwili. Przez moment pooglądałem, jak lokalsi (ubrani w ciuchy rodem z klipów Cypress Hill) radzą sobie na deskorolkach i udaliśmy się do jego domowego studia. Szybkie przeglądanie winylowej płytoteki, rzut okiem na książkę o Beastie Boys i kolekcję kaset magnetofonowych. Ma chłopak czego słuchać. Jeszcze tylko kawka z mlekiem i możemy odpalać dyktafon… Nawet nie wiem, kiedy zleciało te półtorej godziny. Plash potrafi opowiadać. Nie musi używać wyszukanych słów i rzucać „kurwami”, by chciało się go słuchać. Pogadaliśmy o realiach, jakie panowały na krakowskich osiedlach lat 90., życiu na trzeźwo i – przede wszystkim – miłości do muzyki. Bo Plash ją zwyczajnie kocha.