Opowieści wujka Miko #1: Spotkanie z DJ-em Premierem

„Opowieści wujka Miko” to nowy cykl, który właśnie debiutuje na łamach strony. Kompletnie nie spinamy się na jakąkolwiek regularność w dostarczaniu kolejnych odcinków i równie dobrze następny może pojawić się w środę, ale i za dwa tygodnie. Czas pokaże, wszystko na luzie. No dobra, ale teraz pewnie pojawiają się wam w głowach dwa kluczowe pytania: kim właściwie jest Miko? I o co w tym cyklu tak naprawdę chodzi? Już wyjaśniam. Miko (rocznik 1974, czyli… hiphopowy wujek) to, raper, którego możecie kojarzyć ze starego, nieco zapomnianego już duetu P’Am Polish American, który współtworzył z czarnoskórym Kevinem. Na scenie pojawili się w 1992 roku. Wystąpili na słynnym Rap Dayu, pokazali się na pierwszym CD dołączanym do magazynu „Klan”, czy zagościli na składance „Wspólna scena”. Z czasem Miko zasilił szeregi Obozu Ta, do którego należeli też: Red, Spinache, Ostry, Czizz i Emes. Mikołaj zdecydowaną większość swojego życia spędził w Niemczech, gdzie przez 16 lat (!) prowadził w radiu Galaxy rapową audycję „PHAT!-Show”. I właśnie większość opowieści, którymi będzie nas raczył, dotyczyć będą jego wywiadowych historii z Niemiec. A muszę wspomnieć, że po drugiej stronie dyktafonu gościł naprawdę ogrom artystów zza wielkiej wody. Od Commona, przez Grandmaster Flasha, aż po Chucka D z Public Enemy.

Jako że na stronie wciąż trwa spontaniczny tydzień z DJ-em Premierem, to nie mogliśmy zacząć od innego wydarzenia, jak od jego łódzkiej, przeprowadzonej w 2008 roku, rozmowy z Christopherem Edwardem Martinem. Odpalamy!

310520081414

Miko: Wszystko zaczęło się od tego, że moi znajomi z firmy Mass Denim zdecydowali się, wejść we współpracę reklamową z DJ-em Premierem. W związku z tym, że Preemo przyleciał w 2008 roku do Łodzi na koncert (w ramach Outline Colour Festival) i sesję zdjęciową, zaproponowano mi, bym przy okazji przeprowadził z nim wywiad. Premier przyleciał wtedy ze swoim ówczesnym menedżerem Phat Garym i Blaq Poetem, który zresztą miał tamtego dnia urodziny. Sam wywiad nie miał w sobie, jakiś niezwykłych odpowiedzi – takich, które wywaliłby mnie z butów, albo historii, o których wcześniej bym nie wiedział. Odpowiedź, która najbardziej utkwiła mi w głowie to historia kawałka z Limp Bizkit. Odniosłem wrażenie, że Premier trochę żałuje tej współpracy i przyznał mi wprost, że to kooperacja robiona typowo dla pieniędzy. Ja w zasadzie nawet nie nazywam tego spotkania wywiadem, a po prostu luźną rozmową. Nie musiałem niczego od niego wyciągać, bo gadka sama się kleiła. Bardzo swobodnie nam się rozmawiało, czego efektem jest to, że materiał nie trwa 15 minut, a 40. Myśmy tam mogli gadać i gadać. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba było tak, że po prostu ktoś nas powiadomił, że musimy kończyć. (śmiech)

Muszę jeszcze wspomnieć o sytuacjach, które miały miejsce przy okazji naszego spotkania. Pierwsza, jaka przychodzi mi na myśl, była przed samym wywiadem. Rozmawialiśmy sobie na luzie i okazało się, że Premier uwielbia… ciastka. Więc poszliśmy do sklepu obok, kupić mu „Jeżyki”. Dostał od nas chyba z trzy rodzaje tych ciastek i wyglądał na bardzo zadowolonego. (śmiech) Druga anegdotka dotyczy Blaq Poeta, który – nie ma co ukrywać – był znudzony całą tą sesją zdjęciową Premiera dla Massa, więc zapytał mnie, czy nie zawiózłbym go do hotelu. Oczywiście się zgodziłem. W samochodzie opowiadał mi o życiu na Queensbridge i swoich ziomkach. Mówił to w taki sposób, jakbym też tam mieszkał, i to co najmniej od 20 lat. Na pożegnanie pokazał mi, jak oni się tam… witają. Gość jest naprawdę duży, więc gdy zaczął mi to swoje przywitanie prezentować, to prawie złamał mi palec. (śmiech) Po wywiadzie odwiozłem Preemo i jego menago do hotelu. Co ciekawe miałem wtedy auto na monachijskich blachach, więc na mojej rejestracji było M-OP. Na początku w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, ale gdy zbliżaliśmy się do samochodu, to Premier powiedział, że do takiego auta może wsiadać bez problemu. (śmiech) Po drodze okazało się, że chcą jeszcze wstąpić coś zjeść, a że nie znam dobrze Łodzi, to zaproponowałem im po prostu Maka. W samochodzie była na tyle luźna atmosfera, że czułem się, jakbym jechał sobie po prostu z ziomkiem, którego znam od lata do Maka. Tylko że tym ziomkiem był sam DJ Premier. Na ulicy Piotrkowskiej rozpoznało go trzech młodych gości, którzy podbili do niego i dali mu swoje demówki. Miło ich przywitał i zachowywał się wobec nich naprawdę bardzo w porządku. Później zawiozłem ich do hotelu i spotkaliśmy się jeszcze wieczorem podczas imprezy. Na imprezie występowali też m.in. Masta Ace i Pharoahe Monch. Przypomniała mi się jeszcze jedna anegdotka odnośnie samej sesji zdjęciowej. Nie mogę zdradzać szczegółów, ale pierwotny pomysł na to, jak ma wyglądać ta reklama, był na tyle absurdalny, że Preemo uznał, że nie wchodzi to kompletnie w grę. Ostatecznie ukazały się trzy zdjęcia promujące tę kooperację. Na jednym z nich widać połówkę Gang Starra, samochód i fotografa. Zamiast tego fotografa miał być ktoś inny, ale tutaj musimy postawić kropkę. (śmiech)