Chuligański klasyk z Górnego Śląska

Tak jak Francuzi mają swoje Dirty Handz, chłopaki z Trójmiasta Men in Black, tak na południu polski za graficiarski klasyk uznawana jest produkcja Shoot a Cop to Kil. Film w niezależnym obiegu pojawił się w 2003 roku i pokazał malarzom z całej polski, która ekipa ma pełną kontrolę nad śląskim taborem, przedstawiając przy okazji destroy, jaki tu wówczas panował. Szot nie byłby taki sam, gdyby nie świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, klimat brudnej, ponurej aglomeracji górnośląskiej, hardkorowe akcje na kolejkach i setki pomalowanych pociągów. Śląscy malarze już wtedy chętnie opuszczali Katowice i udawali się w inne rejony – na filmie można zobaczyć pamiątkowe ujęcia z Gdańska, Pragi i Holandii. Chłopakom do gustu szczególnie przypadł klimat Niderlandów – dość powiedzieć, że ekipa GTUS łączy ludzi ze Śląska i Holandii właśnie.

Poniżej kilka zdań – jednocześnie zapowiedź wywiadu, który pojawi się tutaj w piątek – od Werta, czołowego writera reprezentującego drugie pokolenie katowickich wandali.

„Pierwszy szot bez wątpienia jest klasykiem, który zapisał się w historii polskiego graffiti. Jest to jeden z najlepszych filmów dokumentujący malowanie pociągów w tamtym okresie. Mimo że od premiery minęło kilka ładnych lat, a poprzeczka kolejnych produkcji została mocno podniesiona, chętnie do niego wracam po dziś dzień. Pamiętam, że kiedy chłopaki kręcili te akcje, ja malowałem jeszcze garaże (śmiech). Myślę, że trzeba będzie pomyśleć o wypuszczeniu tego filmu na dvd, może wspólne wydanie trylogii? Zobaczymy. Sam nie wiem, jak to możliwe, że nie ukazała się nigdy wersja fizyczna”.

„Premierze drugiej części filmu towarzyszyła impreza w klubie Gugalander, której nie zapomnę do końca życia (śmiech). Kto był, ten widział, co się tam wyprawiało. Klimat raczej patologiczny, z którego swoją drogą zasłynęliśmy w całej Polsce. Dużo wódki, narkotyków, emocji, dobrej zabawy z elementami chuligaństwa, plus interwencja policji i… pogotowania ratunkowego. W tamtym okresie w Katowicach nie było żadnych konkretnych malarzy, poza tymi, których przedstawiliśmy w filmie. Na Śląsku było wielu głodnych i zdeterminowanych zawodników, ale w samych Katowicach? Niekoniecznie”.

„Trzecia część w obiegu pojawiła się w 2017 roku, sześć lat po premierze dwójki. Minęło sporo lat, w międzyczasie rozjechaliśmy się po świecie. Każdy coś działał, każdy coś kręcił, ale ciężko było zebrać materiał do kupy, którego było od zajebania – 60 godzin! Później rozpoczęliśmy wspólne rozmowy o filmie, przeprowadzaliśmy wstępne selekcje, z czasem Trask zabrał się za montaż, a my powoli zaczynaliśmy zatwierdzać gotowy materiał. Nie mam pojęcia, jak film został odebrany w środowisku i w sumie średnio mnie to obchodzi. Wiem, że nasi znajomi, którzy przyjechali na premierę do Mega Clubu dobrze się bawili, więc chyba przyjęty został odpowiednio. Shoot a Cop to Kil to dla mnie coś więcej niż tylko film, który ma trafić w czyjeś gusta. Traktuje go, jako pamiątkę na całe życie. Wiesz, tych wszystkich akcji już nikt mi nie odbierze, to już zostanie we mnie na zawsze. To oczywiście nie koniec naszych przygód, bo dzieje się naprawdę sporo. Czekajcie na czwartą część”.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz