Zbliżają się trzydzieste urodziny „Licensed to Ill”

Jestem przekonany, że wśród czytelników dustyroom.pl nie ma osoby, która na tytuły No Sleep Till Brooklyn”,Fight For Your Right”, czy „Hold It Now, Hit It” zareaguje: „Co to za kawałki? Nie znam tego!”. Przekonany jestem również, że doskonale zdajecie sobie sprawę z  tego, że w tym roku (dokładnie 15 listopada) będziemy świętować trzydziestą rocznice ukazania się debiutanckiego albumu nowojorskich białasów – tak, tego z Boeingiem 727 na okładce.

Wyprodukowany przez Rick Rubina krążek sprzedał się do dziś w przyprawiającym o zawrót głowy nakładzie, ponad 10 milionów kopii i osiągnął jednocześnie… diamentową płytę, nieźle. Jednak pierwszy album Beastie Boys to nie tylko pasmo sukcesów, ale też sporo wydarzeń kontrowersyjnych (które naturalnie pomogły w promocji płyty) i olbrzymia fala krytyki. Zespół oskarżany był m.in. o demoralizacje młodzieży, niepoprawność polityczną i nawoływanie do agresywnych zachowań. Mało brakowało, a debiut nazywałby się „Don’t Be A Faggot”, jednak w porę zainterweniowała wytwórnia i nazwa została zmieniona. Niesforna grupa miała oczywiście częste zatargi z policją i czarnoskórymi artystami hip-hopowymi. Jednak żadne negatywne wydarzenie nie przełożyło się na zmniejszenie zainteresowania triem z Brooklynu.

Koniec końców, płyta „Licensed to Ill” to najczęściej kupowane rapowe wydawnictwo lat osiemdziesiątych. Osobiście uważam, że jest to pozycja absolutnie wybitna i tak naprawdę jeden z pierwszych hip-hopowych albumów, jaki w życiu usłyszałem.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz