NAZWA. Truskulowy armagedon zawitał na twoje osiedle.

Kiedy w kwietniu zapytałem w wywiadzie Tuwima o Nazwę, powiedział mi tak – „To projekt typowo truskulowy w pozytywnym i dynamicznym tonie. Poruszyliśmy tematy antyrządowe, zajebaliśmy trochę braggi, pogadaliśmy o naszym ziomalstwie, rapie i zajawce. Mamy jeden numer, który można potraktować jak rozliczenie się z przeszłością i jest to taka trochę przestroga dla małolatów, że osiedlowe życie nie zawsze kończy się happy endem. Do tego numeru dograł się też O.S.T.R. Cały materiał jest już gotowy. Zbieramy się do klipu, który mamy realizować w maju. Później już tylko okładka, streamy i siemano”. Od słów rapera minęły już prawie dwa miesiące i album wylądował w sieci. Innymi słowy – Nazwa wita się ze słuchaczami hip-hopu swoim debiutanckim krążkiem. Choć określenie „debiutancki krążek” nie jest w ich przypadku w stu procentach trafne. Artyści bowiem zdążyli się już zapisać na kartach historii nadwiślańskiej sceny, nagrywając solowe płyty. Projekt tworzy dwóch raperów (Kot Kuler, Tuwim) i producent (Pstyk). Każdy z nich reprezentuje inne miasto – Warszawa, Łódź, Wrocław. Wszystkich połączyła pasja do hip-hopu. Na płycie, którą postanowili nazwać po prostu „Nazwa”, usłyszymy brzmienie, które kojarzyć można z muzyką A Tribe Called Quest czy Black Moon. Panowie grają rap, który opowiada o realiach na stalinowskich blokowiskach i daleko mu do sztampy i salonowego blichtru. Warto dodać jedno – cały materiał na płytę został przesłany anonimowo.