Bądź spokojny, Kosi nie wychodzi z formy.

Zdjęcie pochodzi z profilu Kosiego na Facebooku.

Kosi i Szczur to sprawdzony duet. Na płaszczyźnie muzycznej zaufali sobie około dwudziestu lat temu. Szersze grono po raz pierwszy mogło usłyszeć ich połączenie na kompilacji „U ciebie w mieście” i na albumie JWP, na który Szczur dał kilka podkładów. Ich pakt przetrwał do dziś. Nie dziwi więc, że producent pojawił się na – jakkolwiek to brzmi w kontekście stażu rapera – debiutanckiej płycie Kosiego i nie dziwi też, że samodzielnie wyprodukował tą najnowszą. Pierwsza zapowiedź pokazuje, że wciąż dobrze czują się w swoim towarzystwie i wiedzą, co chcą wspólnie osiągnąć. Kosi na lekko kwasowym, wygiętym od grzybów i przepalonym podkładzie stworzonym na MPC live 2, przenosi nas w czasie do dziewięćdziesiątych, ale i zaprasza do współczesności, np.na dziką podróż w stronę słońca. Tutaj abstrakcja zlewa się z rzeczywistością. Nigdy nie było tajemnicą, że Kosi potrafi rapować pod każde tempo, ostatnie lata tylko to potwierdzają. Stwierdzenie, że to twórca odnajdujący się tylko na prostych, samplowanych podkładach jest – szczególnie w odniesieniu do niego – mocno krzywdzące. Od zaszufladkowania uciekał już na, wspomnianym wcześniej, „Wrogu publicznym”. Jaśnie wielmożni panowie znów udowadniają im, że do twarzy im w stroju mentalnych skejtów. Ten singiel to dobry wstęp do tego, by za jakiś czas mówić o jednym z mocniejszych momentów na scenie w 23 roku.