Kilka tygodni temu przez internet przetoczyła się informacja o conteście, który 10 lat temu wygrał Ńemy. Chodziło o ogólnoświatowy konkurs na remix odbywający się w ramach promocji filmu RZY – „The Man With The Iron Fists”. No i jeśli mam być szczery, to dobrze, że ta informacja się pojawiła, bo dzięki niej dowiedziałem się, że takie wydarzenie w ogóle miało miejsce. A teraz oddaję głos producentowi z Sierpca: „Był to pierwszy remix, jaki kiedykolwiek zrobiłem. RZA miał być decydującym głosem w jury, co niewątpliwie było moją główną motywacją. Praca na wokalach Method Mana, Freddiego Gibbsa i Streetlife’a otworzyła przede mną zupełnie nowy świat. Mocne głosy zarejestrowane bez zarzutu, dały mi pewien punkt odniesienia. Zależało mi, żeby podkład, który zbuduję nie spłyciła a capella. Wymieszałem sample z instrumentami midi, posłużyłem się oldschoolowym breakiem, którego podparłem pojedynczymi próbkami bębnów. Na koniec postarałem się o angażujący aranż. Kiedy utwór był już gotowy, oddałem go do miksu mojemu przyjacielowi – Flamastrowi. O pierwszej dwudziestce remixerów decydowała publiczność. Dopiero z tej puli wybierał sam RZA. O wygranej poinformował na swoim Tweeterze. Byłem w szoku. Nie należę do osób, które często w siebie wątpią, ale do głowy by mi nie przyszło, że chłopak z Sierpca może zostać zauważony i doceniony przez jednego z największych producentów w historii hip-hopu”.
To nie koniec historii, bo niespełna rok później Ńemy miał przyjemność pobyć przez kilka minut z głównym konstruktorem Wu-Tang Clanu. – „Mój ówczesny menedżment skontaktował się z agentką zespołu w celu załatwienia przepustek na backstage. Rozmowy przebiegły pomyślnie i razem z moim, niestety nieżyjącym już, przyjacielem Krzyśkiem ruszyliśmy do Krakowa. Na koncertowym backstage’u było niezłe zamieszanie. Co chwilę przewijali się poszczególni członkowie Clanu: Meth, Cappadonna, Ghostface… Atmosfera dość onieśmielająca, szczególnie dla dwudziestoparoletniego fana. W pewnym momencie agentka Wu-Tangu zaprowadziła mnie do jednego z boxów, w którym czekał już RZA. Powiedziałem mu, że dziękuję i że to dla mnie wielki zaszczyt móc uścisnąć mu dłoń – na co on również podziękował i pochwalił mój remix. Kurtuazja. Cała akcja nie trwała długo. Poświęcił chwilę na wspólne foto i przyjął ode mnie CD z ręcznie wykonaną okładką autorstwa Mikołaja Spionka. Były na niej różne kawałki – od instrumentali, po niepublikowane wówczas numery z mojego debiutu „Ń”. Wiele sobie udowodniłem tą historią. Przede wszystkim, żeby ufać swojemu smakowi i doświadczeniu. Dopóki dbam o najwyższą jakość tego, co robię, może zdarzyć się wszystko. Nigdy nie wiesz, do jakich miejsc dotrze twój najnowszy kawałek – daj sobie szansę na to i działaj”.
Poniżej zwycięski remix.