„Sztuka nie ma żadnego celu społecznego” – mówi mi autor podcastu „Raportu o stanie świata„. Dlaczego nie sięga po rap? Czy w Polsce funkcjonowali artyści, którzy swoimi piosenkami stanowili zagrożenie dla systemu? Oddaję głos Dariuszowi Rosiakowi.
Jazz był w którymś momencie panu bliski?
Po muzykę klasyczną i jazz sięgałem już jako młody chłopak. Do tej pory mam w domu węgierskie płyty z muzyką klasyczną, które można było kupić w sklepie, który znajdował się na ówczesnym placu Dzierżyńskiego, dziś Bankowym w Warszawie. To był najlepszy sklep muzyczny w stolicy. Od zawsze słucham różnej muzyki.
Poza rapem. To ustaliśmy już na początku.
Rap wydawał mi się raczej prymitywnym stylem muzycznym. Myliłem się, bo przecież nie zawsze tak jest. Niektóre kawałki są słabe, a niektóre są znakomite – jak zwykle. Większość polskich raperów nadwyręża moją wrażliwość, jeśli chodzi o język. Bardzo często nie mogę ich słuchać, bo piszą z pogwałceniem podstawowych zasad polszczyzny. Nie chodzi o to, że rapują językiem, którego nie rozumiem, tylko o to, że ich teksty są nieskładne i niegramatyczne. Lubię twórczość Łony i chyba tylko tyle, jeśli chodzi o rap. Podoba mi się nie tylko to, co pisze. Muzyka Webbera też jest inspirująca.
Cały wywiad przeczytacie tutaj.