Współpraca na linii… Kołobrzeg – Bucktown, o której nikt nie wiedział

Do zeszłego tygodnia żyłem w przeświadczeniu, że wiem o wszystkich kooperacjach, do jakich doszło między krajowymi raperami a ludźmi z formacji Boot Camp Click. No ale okazało się, że jednak nie… Czez z Most Blunted podsunął mi kawałek totalnie podziemnego producenta o ksywce Rykoszet, który lata temu nawiązał współprace z 5FT – rapowym partnerem Buckshota z Black Moon. Maila, którego Rykoszet wysłał do Nowego Jorku, udało się przekuć we wspólne nagrywki, a niewiele brakowało i cały album! Oddaje głos producentowi z Kołobrzegu:

Rykoszet: Kawałki, które stworzyłem z 5FT z Black Moona to stare dzieje. Powstały w 2008 roku – w czasach, gdy mieszkałem jeszcze w Kołobrzegu. Do naszej współpracy doszło w dość banalny sposób. Pewnego dnia wszedłem na My Space’a ekipy Black Moon i znalazłem tam maila, na którego po prostu wysłałem podkład. Już następnego dnia otrzymałem wiadomość zwrotną od 5FT, że bit mu się spodobał i bym wysłał kolejne. Wysłałem więc kilkanaście. Na tyle przypadły mu do gustu, że stwierdził, iż chce zrobić ze mną cały album! Oczywiście bardzo się zajarałem takim obrotem sprawy. Czas pokazał, że nie wyprodukowałem dla niego całego krążka, ale zrobiliśmy cztery kawałki – trzy z nich można odsłuchać w sieci. Oczywiście nie mam do niego żalu ani pretensji z tego tytułu. Zresztą do dzisiaj jesteśmy w dobrych relacjach i czasem do siebie dzwonimy. Prawda jest taka, że do naszego projektu nie doszło, bo tylko przez chwilę cisnąłem go o nagrywki, później już odpuściłem… Wiedziałem, że 5FT ma, co robić. Koncertował wtedy z Buckshotem, chodził do normalnej pracy jako kucharz i ogólnie miał swoje sprawy na głowie. Nie chciałem mu truć. Sądzę, że gdybym wówczas dokręcał śrubę, to pewnie wyprodukowałbym numer dla całego Black Moona, ale nie chciałem – nazwijmy to – się narzucać i działać w taki sposób. To nie w moim stylu. Temat umarł więc śmiercią naturalną.

Kilka lat później 5FT zapraszał mnie na Hip-Hop Kemp, bo akurat tam występowali, ale jakoś nie było mi po drodze do Czech. Spotkaliśmy się za to kilkanaście miesięcy później w Berlinie, przy okazji ich koncertu. Spędziliśmy miło kilkanaście godzin. Pamiętam, że Buckshot przez pierwsze pięć godzin był wkurwiony i nie dało się z nim rozmawiać, bo byli totalnie głodni, a ich samolot wylądował na drugim końcu Berlina. Trochę byli źli na organizatorów. Później zjadł, zapalił, ciśnienie z niego zeszło i było ok. (śmiech) Wiesz, koncert Black Moona, wspólny obiad, jakieś browarki na mieście w środku nocy, czy rozmowy w hotelu do godzin porannych, to niezapomniane chwile. Mam w ogóle taką anegdotkę z tego dnia – w pewnym momencie Buckshot (po wyjaraniu kilku jointów) zaczął z nami rozmawiać o… Bruce Lee, a po chwili pokazywał nam nawet jakieś ciosy z karate. (śmiech) Stosunkowo niedawno 5FT zadzwonił do mnie i powiedział, że nagrywa kawałek z kimś z Polski, a gdy powiedział, że chodzi o JWP, to… kompletnie nie wiedziałem, o kim mowa. Wynika to z tego, że nigdy nie było mi po drodze z naszym krajowym hip-hopem. (śmiech) Jeśli już po niego sięgałem, to odpalałem np. kawałki Łony. Ale muszę przyznać, że bit jest spoko, ich numer wpada w ucho.