Ero nagrał kawałek z 5FT (Black Moon) i udzielił mi spontanicznego wywiadu

Kiedy wczoraj dowiedziałem się, że Eros nagrał kawałek z 5FT, wiedziałem, że muszę z nim o tym porozmawiać. Dziś udało się nam zdzwonić, więc oddaję wam krótki, spontaniczny wywiad, z którego dowiecie się:  jak doszło do ich współpracy, dlaczego w utworze nie ma Buckshota i skąd pomysł, by w klipie znalazły się słynne już schody z „Jokera”. Ero opowiedział też anegdotkę związaną z Seanem Pricem.

Kiedy po raz pierwszy trafiłeś na muzykę z obozu Boot Camp Click?

Rozczaruję cię, bo nie pamiętam, kiedy to dokładnie nastąpiło. Mam swoje lata, więc nie muszę wszystkiego szczegółowo pamiętać. (śmiech) Przypuszczam, że było to zapewne w 1995, może w 1996 roku – czyli po około czterech latach, odkąd zacząłem słuchać hip-hopu. Trafiła do mnie przegrywana kaseta od znajomych… znajomych, na której były nagrania z rodziny BCC. Na pewno znalazły się tam też utwory z debiutu Black Moona – „Enta da Stage”. Przypuszczam, że nie bez znaczenia była też obecność na kablówce programu „YO! Mtv Raps”.

Pamiętasz, kiedy pomyślałeś sobie, że jest realna szansa na to, by nagrać kawałek z kimś z ich ekipy?

Działam dość spontanicznie, więc nie myślę o takich kawałkach w kategorii planowania. Pojawia się taka propozycja, to po prostu z niej korzystam. Tutaj od razu chętnie opowiem ci o nagrywce z 5FT z Black Moona. Z propozycją przyszedł mój ziomek Grzempeś, który mieszka w New Jersey. Pewnego dnia powiedział mi, że na imprezie u DJ-a Tony Toucha poznał się z 5FT. Odbył z nim normalną, luźną rozmowę. Od słowa do słowa i zgadali się na wspólny numer. Grzempeś zapytał, czy nie chciałbym się do niego dograć. Nie musiał zbyt długo czekać na odpowiedź i zabrałem się za organizację jakiegoś dobrego podkładu. Tutaj pojawił się Tomek TMK Beatz. No i co? Wybraliśmy temat, napisaliśmy zwrotki i spotkaliśmy się w Nowym Jorku na skręcenie klipu. Żadna filozofia. Wykorzystaliśmy po prostu szansę. „To nie świat jest mały, to my jesteśmy wielcy” – jak nawinąłem kiedyś u Palucha. Kawałek nagrywałem podczas mojego ostatniego pobytu w Stanach, czyli w październiku/listopadzie zeszłego roku. W podobnym czasie kręciłem też swój obrazek do singla „Ja”.

Miejscówki do klipu wybieraliście wspólnie? Zaciekawiły mnie słynne schody z „Jokera”.

To odbyło się raczej spontanicznie. Kamera nie jest ciężka, nie trzeba jej wozić czołgiem, więc kiedy pojawiała się ciekawa miejscówka, to mówiłem „dawajmy tu”. (śmiech) Dużo tu oczywiście pomógł 5FT, który był u siebie, no i autor ujęć – Akin Films, nasz znajomy z Nowego Jorku. On w ogóle kręci sporo teledysków dla amerykańskich artystów – od Jadakissa po Asap Mob. A z tymi schodami, o których wspominasz – to rzeczywiście są te, które były w „Jokerze”, ale gdy kręciliśmy teledysk, to filmu jeszcze nie można było oglądać na dużym ekranie. Więc przez przypadek wyprzedziliśmy epokę. (śmiech) Fajnie, że wybraliśmy miejsce, które zostało rozsławione przez ten film. Jestem z tego dumny.

Nie kusiło cię, by podpytać 5FT o to, by w kawałku pojawił się także Buckshot?

Raczej nie. Nie chcieliśmy tego robić na siłę. Nie działamy w wyrachowany sposób na zasadzie: „dawaj, to dzwonimy jeszcze do Buckshota”. Jasne, że fajnie byłoby z nim nagrać, ale taka opcja się nie pojawiła i nie drążyliśmy tematu. W „Magic Pan” jest z nami 5FT i bardzo się z tego cieszymy. O 5FT przypomniałem sobie w ogóle kilka lat temu za sprawą jego gościnnej zwrotki na albumie Marco Polo & Ruste Juxxa. Pojawił się w świetnym kawałku „Let’s Take A Sec”.

To nie twoja pierwsza kooperacja z ludźmi z Boot Camp Click. Nagrywałeś też z Smif-N-Wessun czy z Seanem Pricem. Członek Heltah Skeltah ponoć nie potraktował was początkowo zbyt dobrze. To prawda?

Nikt nie wchodził mu na głowę i nie podbijaliśmy do niego na zasadzie: „Siema, jesteśmy JWP. Nagrasz z nami?”. Raz, że to tak nie działa, a dwa: nie wie, kim jesteśmy… później wiedział za to już doskonale. (śmiech) Propozycja wspólnego numeru padła na naszych urodzinach. Nie namawialiśmy go do tego specjalnie długo. Kiedy się poznaliśmy, to nie było między nami jakiejś super miłości, ale nie dziwię mu się. Wiesz, nie mamy już 20 lat, kiedy poznawało się ludzi przy wódce i od razu można było z nimi kraść konie. Pamiętam śmieszną sytuację, która miała miejsce chwilę wcześniej w Żywcu, gdzie wystąpił u boku innych chłopaków z Boot Camp Click. Na tym festiwalu wystąpili też oczywiście raperzy ze Smif-N-Wessun, z którymi żyję w fajnych, ziomalskich relacjach. Nie to, że piszemy do siebie na messengerze, bo oni mają co robić, nie musi im Eros z Polski zawracać głowy. (śmiech) Ale myślę, że gdybyśmy się gdzieś spotkali, to atmosfera byłaby miła. No i w tym Żywcu jesteśmy na backstage’u i podbijam do Pricea: „Siema, Sean. What’s up”? Na co on: „Nigga, I’m tired”. (śmiech) No i tyle gadki z Seanem na tamtą chwilę. Dopiero później normalnie porozmawialiśmy. Bardzo go szanuję, więc też nie wchodziłem mu na głowę i nie narzucałem się. Nie miałem oczywiście do niego pretensji, bo nieraz zdarzyło mi się zachować w podobny sposób po koncercie.

Przeżyłeś jego śmierć?

Jestem wrażliwą osobą, więc oczywiście było mi smutno, że nie nagra kolejnych fantastycznych linijek i nie będzie już tworzył tego wyjątkowego klimatu. Było mi przykro, ale nie do tego stopnia, że nie mogłem spać w nocy. Nie układałem w domu ołtarzyków z jego płyt. Zrobiliśmy u nas na osiedlu oczywiście memoriał upamiętniający jego osobę – namalowaliśmy obrazek, który jest tam do dziś. Po śmierci Seana było mi tak samo smutno, jak wtedy, gdy odchodzili Mac Miller czy Prodigy.

Są na horyzoncie jakieś kooperacje z ludźmi ze Stanów?

W tej chwili nie. Jedna kooperacja jest w sferze marzeń. Mówię o niej na albumie, którego producentem wykonawczym jest Białas, a dedykowany jest Bonusowi RPK. Kawałek nazywa się „Lista rzeczy, które zrobić muszę”. Mój kawałek wyprodukował i oskreczował DJ Creon. Napisałem go chwilę po premierze „Elwisa Picasso”. Jest na tyle zajebisty, że nie chcę go zatrzymywać na swój album, tylko dzielę się nim wcześniej. Nie mogę się doczekać jego premiery. W sieci powinien pojawić się w najbliższym czasie. Olivier otrzymał ogromną karę finansową, więc liczę na dobrą sprzedaż tej płyty, bo ona może zmniejszyć w jakimś stopniu jego problemy. Na krążku jest ciekawy zbiór indywidualności i kilka osób powinno być miło zaskoczonych.