To nie jest wywiad: Markowy

Mówisz: boom bap, myślisz Markowy. Producent muzyczny i B-Boy w jednej osobie zgodził się wziąć udział w kolejnym odcinku cyklu „To nie jest wywiad”. Sprawdźcie, co wynikło z naszej rozmowy.

Gdybyś mógł podpatrywać przy pracy swojego ulubionego producenta to: Chyba najbardziej chciałbym zobaczyć proces powstawania płyty „Here Come The Lords”. Jestem ciekaw, jak Marley Marl i K-Def kręcili swoje bit maszyny i dawali wstępne zarysy podkładów pod takie numery jak „Check It”, „Psycho”, czy „Funky Child” i „Keep It Underground”. Często wracam do tego albumu i do jego instrumentali. Grywam także wspomniane kawałki na B-Boyowych jamach, bo te bity zawsze dobrze bujają! To, co ci dwaj producenci zrobili to najwyższy lot boom-bapowego brzmienia! Sample, bębny, no i te groovujace bejslajny! Uwielbiam! Jeśli natomiast chodzi o producenta, z którym, tak po prostu, chciałbym podziałać w studiu, to jarałbym się, gdybym mógł gościć w piwnicy u Nick Wiz’a. Inspirujący gość, który wykręca piękne brzmiące, bujające bity. Jego podkłady mają najlepsze hi-haty w rap grze. (śmiech)

Amerykańska płyta, która jest wzorem boom bapowej produkcji: Wspomniane wcześniej rzeczy od Lords of the Underground, jak najbardziej pretendują do tego miana, ale album, który jest wyznacznikiem tego, jak boom bap powinien brzmieć, to Mad Flava – „From tha Ground Unda”. Brudna perka z pociętych brejków, brzmieniowe szaleństwo i groove. Uwielbiam, jak na płycie poskładane są sample i jak została ona odpowiednio oskreczowana. Ten krążek to chyba brzmieniowy wyznacznik tego, jak brzmią lata 90. Choć oczywiście podobnych płyt mógłbym wymienić dużo więcej. Lubię to, co robili przykładowo: Troubleneck Brothers, Da Youngstaz, Da Homelez, Rottin Razcals i House Of Pain.

Twoja definicja boom bapu: Przede wszystkim perkusja, bujająca perkusja! Nie bez powodu boom-bap to onomatopeja. Jako że jestem B-Boyem i sam lubię się poturlać, zwracam uwagę na ten taneczny, swingujący i synkopowany groove. Zresztą… wystarczy zobaczyć, jakie movesy mieli na klipach raperzy w latach 90. Odsyłam np. do Gang Green ft. Onyx – „I’ll Murder You”. Dzieciaki, które tańczą hip-hop, powinny uczyć się ruchów z takich teledysków. Drugi boom- bapowy aspekt to brzmienie! Jazzowe trąbki, kontrabasy, filtrowany bassline, pocięty brejk, subbasowe podbitki, przysmażone, przesterowane próbki, wykorzystywanie pitcha i filtrów w samplerach. To wszystko składa się na te brudne, charakterystyczne brzmienie. Chociaż, taki Easy Mo Bee, czy Nick Wiz potrafią zrobić bit, który brzmi czysto i – nazwijmy to – ładnie, ale w dalszym ciągu zachowuje swój brzydki charakter. Podsumowując: krzyczane, energiczne podbitki, dużo dołu, perkusja na froncie, piszczące saksofony, groovujący bassline, a wszystko to podsypane gruzem. (śmiech)

Polski album, który zabrałbyś na bezludną wyspę to: Z sentymentu postawiłbym na nagrania Wzgórza Ya-Pa 3, bo ich albumy, jako pierwsze były na moich oryginalnych taśmach. Wziąłbym też solówkę Erosa i wspólny album Eproma i Sensiego. Powiem ci, że najchętniej, to bym złożył jakiś mixtape z pojedynczych utworów. Na pewno trafiłyby tam takie kawałki, jak: „Ja się wcale nie chwalę”, „Jestem szejkiem”, „Słodkie kłamstwa”, „Nie jestem biznesmenem”, „93-94”, „Co by jak nie było”, „Sztuka liryki”, „Graffiti”, „Bez ściem” „Reprezentuję siebie”… Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Przy okazji na swoją listę planów wpisuję mixtape z polskimi numerami, o! (śmiech)

Polscy producenci, którzy robią dobre hiphopowe bity: Mamy i zawsze mieliśmy świetnych producentów. Wymienię kilku: Eprom, Plash, Innotic, Mżawski, GrzeWhoo, Matis, Raw Mentalitee, Emapea, Dobry Kick, Hakim, Siwers, Amatowsky, VintageMan czy Oer, to goście, których produkcje lubię, bo są niebanalne i zróżnicowane. Oczywiście lubię też klasyki od Volta, Noona, Waca czy White House. Wspomnę jeszcze o lokalnych ziomach z ekipy Dirty Drums Studio.

Albumy, które w minionym roku mnie po prostu rozwaliły: „Koledzy” JWP/BC i nowy mixtape DJ-a Decksa, ale i „BoomBapKingz” Hurragunu. Nie dlatego, że współtworzyłem tę płytę, ale dlatego, że od dawna jestem fanem ekipy! Nawet jeśli płytę wyprodukowałby ktoś inny, to jestem przekonany, że chłopaki dobraliby odpowiednio brzmiące bity, wpisujące się w Hurra stylówkę. O moim albumie z Decem mógłbym napisać dokładnie to samo, bo też jestem jego fanem!

U producentów wkurwia mnie: Type beats! Zrobiła się moda i przyzwolenie na legalne kserowanie. Co więcej – niektórzy widzą wręcz w tym jakąś odmianę muzyczną! A jak na grupach widzę zdanie: „kupię type beat”, to zastanawiam się, o co chodzi. Nie potrafię skumać tej akcji. Kreowanie własnego stylu i brzmienia zeszło gdzieś na dalszy plan i zamiast tego ludzie chcą brzmieć jak ktoś inny. Oczywiście, że w dziewięćdziesiątych bity też miały swoje powtarzalne elementy, a perkusję cięto z tych samych brejków, ale wiadomo było, że Lord Finesse to Lord Finesse, a Buckwild to Buckwild! Każdy trzymał się gatunku na swój sposób i miał swoje brzmienie. Nie powiem, bo zdarzyło mi się zrobić bit podobny do Preemo czy Muggsa, ale zrobiłem je z czystą premedytacją – z szacunku dla tych osób.  Poza tym – producenci mnie nie wkurwiają, wręcz przeciwnie – chwalę ich częściej niż raperów.