B-Boy Greku: „Wild Style” był dla nas oknem na historię Nowego Jorku

Przed wami rozmowa z B-Boyem Grekiem (Polskee Flavour), która miała promować tegoroczne zawody Red Bull BC One, ale po drodze wydarzyło się to, co się wydarzyło. Greku opowiedział mi między innymi o swojej pierwszej podróży do kolebki hip-hopu.

Wielu B-Boyów mówiło mi, że film „Beat Street” miał na nich ogromny wpływ. Należysz do grona entuzjastów tego obrazka?

B-Boy Greku: „Beat Street” po raz pierwszy zobaczyłem około 2003 roku, czyli w momencie, gdy miałem za sobą już kilka lat tańczenia. Nie powiedziałbym, że to produkcja, która jakoś specjalnie mnie rozwinęła jako tancerza. Na pewno dała mocną zajawkę i obraz tego, jak ta kultura wyglądała na początku w Nowym Jorku. Scena bitwy Rock Steady Crew vs New York City Breakers to zdecydowany klasyk i materiał, do którego z chęcią wracam. Drugim świetnym filmem fabularnym, który również pokazał początki hip-hopu w Nowym Jorku jest „Wild Style”. Obecnie dostęp do materiałów jest na zupełnie innym poziomie niż kiedyś – powstało wiele dokumentów pokazujących początki breakingu, jak i całej kultury. Jednak, kiedy zaczynałem swoją przygodę z hip-hopem, takich filmów w zasięgu moich rąk było bardzo mało. Dlatego uważam, że oba filmy były dla nas oknem na historię Nowego Jorku i początków tańca, którym tak mocno się jaraliśmy.

Domyślam się, że bardzo przeżyłeś swój pierwszy wyjazd do kolebki hip-hopu.

Byłem tam już kilka razy, ale oczywiście ten pierwszy wyjazd wspominam najlepiej. Polecieliśmy w 2009 roku dużą bandą, około piętnaście osób – B-Boye i B-Girls z całej Polski. Miasto nas oczarowało już od momentu wejścia do metra z lotniska. Mocno dało się odczuć, że to tutaj powstała cała kultura. Poza typowo turystycznymi miejscówkami najlepiej wspominam jamy organizowane przez Popmaster Fabela z Rock Steady Crew w parkach na Bronksie i Harlemie. Wpadały tam całe rodziny, muzykę grali Grandmaster Flash czy Tony Touch! Po parku krążyło sporo hiphopowych legend. Wszyscy bawili się doskonale. Byliśmy tam jednymi z nielicznych białych. Pamiętam, że kiedy wychodziliśmy z metra na Bronksie i szliśmy w stronę parku, to padały w naszym kierunku komentarze, że chyba zabłądziliśmy. Kiedy miejscowi zobaczyli, że cały dzień tańczyliśmy breaka na betonie, w drodze powrotnej wszyscy okazywali nam szacunek i przybijali piątki…

Jeśli powyższy fragment was zaciekawił, to zapraszam do sprawdzenia całości.