fot. Mikołaj Sumiński
Polski hip-hop to dziś bardzo dobrze funkcjonujący organizm. Zasługi w tym ma wielu utalentowanych i ciężko pracujących artystów, ale i ludzie stojący w cieniu. Często to na ich barkach spoczywa szereg ważnych kwestii, o których na co dzień mówi się bardzo mało. Jedną z takich osób jest Piotr Zawałkiewicz, znany w środowisku hiphopowym jako DJ Ike. Zajrzałem z nim za kulisy sceny i podpytałem, czy sprawowanie opieki nad karierą Quebonafide to ciężki kawał chleba.
Bycie wsparciem dla tak popularnego artysty jak Quebonafide, to ciężki kawałek chleba?
Na pewno nie jest to praca, w której wieje nudą. Telefony dzwonią cały czas. Pamiętam, że kiedyś mój numer opublikowany został na jednym z serwisów plotkarskich i dostawałem, nie przesadzając, po 100 połączeń dziennie. Wiele zależy od podejścia do pracy. Są ludzie, którzy traktują ją typowo zarobkowo, przychodzą na osiem godzin i o niej zapominają. Ja taki nie jestem. Myślę o niej cały czas i po prostu ją uwielbiam. Czasami zahacza to niestety również o wolne dni. Przyznaję, że niekiedy bywa to zgubne, ale staram się to regulować i oddzielać obowiązki służbowe od życia prywatnego. Bywają jednak momenty, kiedy koncertami Kuby żyje cała moja rodzina. Zresztą jego koncerty to dość normalny temat u mnie w domu. Często włącza mi się taki nadgorliwy wujek, który przypomina Kubie, kiedy i gdzie coś się wydarzy, nawet jeśli on o tym pamięta. Kiedy zaczynaliśmy współpracować przy koncertach pięć lat temu to, mówiąc zupełnie szczerze, nie sądziłem, że to wszystko zajdzie tak daleko.
Cały wywiad znajduje się pod tym linkiem.