W wieku 16 lat odrzucił propozycję wytwórni Wielkie Joł i postanowił rozpocząć współpracę z Eldo. Kilka lat później zaprezentował swoje umiejętności na jednym z najpiękniejszych albumów w historii rodzimego hip-hopu. Z Flamastrem rozmawiam m.in. o albumach „27”, „Podróże”, czy o współpracy z Biszem, Rasmentalismem i grze… „kamień, papier, nożyce”.
Co u Ciebie słychać, Flamaster?
To moje ulubione pytanie! Jak pewnie zauważyłeś, nie udzielam się tak aktywnie na scenie, jak przed laty. Pracuję nad różnymi rzeczami. Aktualnie kończymy produkcję i miks drugiej płyty Ńemego, produkuję drugą epkę młodego gitarzysty – Jakuba Kusiora. Pojedyncze bity trafiły do jakiś znajomych. Do tego trochę prac studyjnych, czyli głównie miksy, dla Kadafa, Pawka czy Qmosa. Jednak jak tak na to patrzę, to coś tam robię, a wydawało mi się, że nic nie robię.
Pewnie następne pytanie też należy do Twoich ulubionych. Cóż takiego się stało, że postanowiłeś nie być już tak aktywnym producentem?
Proza życia. Po prostu zacząłem wyrastać z hip-hopu. W którymś momencie myślałem o zrobieniu płyty producenckiej, coś z pogranicza r&b/pop/soul, ale czas realizacji od stworzenia utworu do ewentualnej premiery był tak długi, że materiał starzał się w zastraszającym tempie, więc zrezygnowałem z tego. W międzyczasie dostałem propozycję pracy związaną z dźwiękiem i tu dobrą metaforą jest kierowca autobusu, który po 8h jazdy autobusem, średnio ma ochotę jeszcze pojeździć samochodem.
Po drodze były jeszcze pomysły takie jak druga płyta Streetworkerz, czy debiut Zaginionego, nawet udało się go skończyć. Potem miała być druga płyta Zaginionego, mieliśmy robić wspólnie płytę z Ńemym, ale gdzieś to wszystko się rozmyło.
Im człowiek starszy – tak jest przynajmniej w moim przypadku – to chcę robić rzeczy, z których będę zadowolony. Oczywiście można być chłodnym profesjonalistą, ja robię bit, a ktoś mi tylko za niego płaci, ale no też nie do końca mnie to jara. A nie ma takiego rapera, albo nie znalazłem, którym bym się mega jarał, abyśmy w stu procentach się dogadywali. Poza tym – tempo, jeśli robimy kawałek w 2011 i on jest wtedy powiedzmy skończony, a wychodzi w 2016 no…. to co tu dużo mówić. Ktoś chyba mówił, że zamuła jest jednym z elementów hip hopu.
Wyrastać z hip-hopu? A co to znaczy?
Po prostu nie trafia do mnie. Choć ostatnimi czasy paru artystów miło mnie zaskoczyło. Zaskoczył mnie miło O.S.T.R., słuchałem trochę pobieżnie jedną z ostatnich płyt i podobało mi się to, że jego teksty się zmieniły. Bardziej do mnie trafiają albo może robię się starym dziadem.
Starym dziadem? W takim razie powspominajmy Twoje młodzieńcze lata (śmiech). Mamy rok 2005, Twój bit trafia na album „3” grupy Grammatik.
Bity zacząłem robić jakoś w 2002 roku, i jako niepokorny młokos po dwóch latach robienia bitów zacząłem je wysyłać do różnych ludzi. Bez skutku. Pamiętam, że jakoś w 2004 Wielkie Joł robiło konkurs dla producentów, wysłałem swoje bity i nawet się odezwali, ale spóźniłem się na spotkanie, zostawiłem tylko płytę. W międzyczasie szukałem kontaktu do Eldo, którym najbardziej się jarałem. Przeczesałem cały internet, ale nie znalazłem do niego żadnego namiaru, a nie było wtedy Facebooka. Aż któregoś dnia, kiedy siedziałem w studiu u Czosna z Syndromu Amotywacyjnego, akurat miał na półce Eternię, otworzyłem i pierwsze co zobaczyłem, to email do Eldo. Napisałem, wysłałem z 5-6 bitów, zostawiłem swój namiar na Gadu-Gadu – tak było coś takiego, i chyba tego samego dnia po prostu napisał do mnie, że właściwie jeden bit idealnie pasuje do tekstu, który napisał. Była to „Kondycja”. W międzyczasie, kiedy byłem – uwaga – na zielonej szkole (miałem 16 lat), zadzwonił do mnie Ostasz, że chcą się ze mną spotkać w Wielkie Joł, ale wybrałem wtedy współpracę z Eldo. To był 2004 rok, płyta wyszła chyba w lutym 2005.
Był moment, że żałowałeś niepodjętej współpracy z WJ?
Raczej nie, nie pamiętam.
Jak dla mnie – płyta „27” to jeden z najpiękniejszych albumów w historii polskiego hip-hopu. Jak przebiegała praca nad tym krążkiem, chcę wiedzieć wszystko (śmiech).
Dzięki! Bardzo miło mi to słyszeć. Chyba jesteśmy w podobnym wieku, więc umiejscowię Ci to tak, że ja byłem wtedy w klasie maturalnej. Samego początku nie pamiętam. Ale mniej więcej było to tak, że po „3” Eldo wydał C.K.C.U.A. No i przymierzał się do nowej płyty, która miała być wydana w MyMusic. Leszek zaczął zbierać bity, więc coś mu tam podesłałem, ale może jeden bit mu się spodobał. Pamiętam, że w międzyczasie mieliśmy zrobić jakieś numery z rapowaną poezją, na jakąś składankę – gdzieś to w internecie leży – no i podrzuciłem mu na płycie z 20 bitów, były tam bity, które moim zdaniem do Leszka nie pasowały. Przesłuchał, zadzwonił do mnie z opieprzem – czemu mu ich nie pokazałem. I tak powstało: „Więcej”, „Noc Rap Samochód”, „Dzieciństwo”, „Noc”, „Co słychać”, „27”. Przypadkiem zostałem producentem połowy płyty.
Leszek pracował tak, że bardzo często miał gotowy tekst, do którego potem sobie dobierał bit. Więc nie było siedzenia w studiu i kombinowania, jak to sobie ludzie często wyobrażają. Wokale były nagrywane w kawalerce u Mesa, byłem chyba na jednej sesji. Leszek mega sprawnie nagrywał, potrafił cały kawałek w dwóch podejściach nagrać. Potem wokale spadały do mnie, ja je czyściłem i rozsyłałem producentom, swoje rzeczy aranżowałem. Potem szło to do Noona, który robił mixtape master, czyli dostawał zmiksowane bity i oddzielnie acapelle i składał to w jedną całość. Wszystko szło względnie sprawnie, tylko jeden producent zamulał, więc za niego wskoczył Dena. Z tej zamułki, gdzieś po internecie hula mój remix do „Są rzeczy”.
Pamiętam, że kilka numerów z płyty wyciekło przed premierą. Jakiś dzieciak udostępnił to, co było dane do presspacka, aby uzyskać patronaty. Płytę kończyliśmy jakoś na początku roku 2007, była wiosna, a w maju matury. Teledysk do „Więcej” był kręcony na boisku mojego dawnego liceum, nie obroniłem tego karnego.
Na pewno prace nad tą płytą sprawiły, że ludzie zaczęli mnie kojarzyć, ale w sumie nie zaowocowało to jakimiś współpracami z innymi artystami, gdyż nie odnajdywali się na moich bitach. Pojawiło się też kilka próśb o jakieś miksy i mastery, choć byłem laikiem. No i stałem się postacią encyklopedyczną (śmiech).
Ciężko mi oceniać swoją twórczość, nawet po latach, bo jestem tak z nią osłuchany, że już dawno mi się to przejadło, ale chyba jest OK.
Autorem zdjęć i okładki jest Diox. On też był pomysłodawcą całego projektu graficznego? Ciężko mi znaleźć ciekawszą okładkę w historii polskiego hip-hopu.
Szczerze mówiąc, nie wiem. Były dwie wersje okładki, w sensie inna była początkowo używana do promocji w necie, inna ukazała się fizycznie, ale to były raczej subtelne zmiany. Diox mega kumaty i zdolny koleś, więc niewykluczone, że to był jego pomysł.
Wspomniałeś wcześniej, że nie obroniłeś karnego w klipie „Więcej” (śmiech). Masz jeszcze jakieś wspomnienia związane z teledyskami do płyty?
Przy następnych klipach już nie brałem udziału, więc nie mam żadnych wspomnień, muszę rozczarować Cię tą krótką odpowiedzią.
Kilka miesięcy po płycie „27” ukazuje się ostatni krążek Grammatika, zatytułowany „Podróże”. Miałeś okazję produkować ten album w całości…
„Podróże”, jak wspomniałeś, ukazały się kilka miesięcy później, dla mnie to był gorący czas. Pamiętam, że Leszek zadzwonił do mnie w połowie września, że chcą z Józkiem, abym zrobił cały nowy Grammatik, z deadlinem do końca października. Pomyślałem, że super, ale po czasie dotarło do mnie, że daliśmy sobie na zrobienie płyty jakieś 1,5 miesiąca, a ja w sumie od „27” nie zdążyłem zrobić zbyt wielu bitów. W październiku zaczęliśmy nagrania u nas w studiu, w Legionowie. Parę bitów podesłałem chłopakom przed rozpoczęciem nagrywek, reszta powstawała w trakcie nagrywania, tak samo zresztą teksty. Z cztery bity, czyli np. „Stracone dzieciaki”, „Telefony”, „Kamienie” i chyba „Wiem kim jestem” powstały w jeden wieczór. Nagrywaniu towarzyszył duży chaos, co moim zdaniem słychać na płycie. W sumie trochę nie rozumiem, czemu narzuciliśmy sobie taki rygor, poza faktem czysto marketingowym – żeby zdążyć przed świętami. Ale z drugiej strony, kiedy nadarzyła się okazja, aby wypromować album w TVNie, bo akurat był jakiś program wtedy na żywo, z jakiejś galerii handlowej, to nagle okazało się, że to nie jest ok. Szansę na promocję wykorzystał Pezet. Chyba poszło o to, że trzeba zagrać z playbacku, choć moim zdaniem było to do dogadania. Im dalej w las, tym takich absurdów było coraz więcej. Poza tym było też słychać różnicę między chłopakami. Eldo, tak jak przy „27”, zwrotki nagrywał za pierwszym podejściem, a Jotuze – z całą sympatią do Niego, bo to mega gość – leciał na rekord Guinnessa. A jeśli zastanawiasz się czemu na płycie nie ma skreczy Daniela Drumza, to chyba dlatego, że po prostu zamulił. Finalnie płytę domykałem sam, z kolegą Markiem, który realizował większość wokali, w czasie kiedy ja siedziałem na uczelni. Z Leszkiem kontakt się powoli urywał, w sumie to nie wiedziałem nawet na ile te kawałki mają akcept, na ile nie. Jotuze też nie zawsze mógł się z Leszkiem skontaktować.
Po czasie uważam, że może nie jest to zła płyta. Ale jeśli z tego materiału wyrzucilibyśmy połowę i dali sobie więcej czasu na kilka nowych numerów albo dopracowali istniejące, to byłoby ok. Produkcyjnie też momentami się zagalopowałem i można by te bity w paru miejscach okroić. Z drugiej strony, tak patrząc z perspektywy czasu, ta płyta w sumie doskonale oddaje moment naszego życia, w którym akurat się znajdowaliśmy. Dla mnie trochę muzycznych poszukiwań, dla chłopaków trochę zagubienia życiowego. Zresztą niedługo potem to zagubienie było tak duże, że Grammatik się rozpadł.
No to pójdźmy dalej w las.
Te absurdy dotyczyły głównie promocji płyty. Chłopakom chyba wcale nie zależało na tym, aby tę płytę promować. Czytałeś wywiad dla „Hip-Hop Magazynu”, w którym właściwie nic nie było? Do płyty miały być 3 klipy, a powstał jeden i to w dodatku turbo zły. Pamiętam, że jeszcze miała być trasa koncertowa, i chłopaki poczuli się na tyle pewnie, że zagrają tylko za bilety. Zagrali chyba z osiem koncertów i to by było tyle trasy. Teraz to może się wydawać dziwne, ale 2007/2008 to były bardzo trudne czasy dla hip-hopu, zresztą w sumie dla całej polskiej muzyki. Dzisiaj ci najbardziej znani mogą sobie pozwolić na taką nonszalancję i olać promocję, ale wtedy to był trochę strzał w kolano.
Z tego co widać na digipacku, krążek w sprzedaży pojawił się nakładem wytwórni Frontline (zapewne z pomocą My Music), więc może tutaj był problem odnośnie promocji materiału? Wiesz, mała wytwórnia.
Mogło tak być, nie wiem jak się dogadali ze sobą. Choć z tego co mówił Jotuze – płytę wydało MyMusic, a Frontline tylko sygnował.
Wcześniej wspominałeś, że pod koniec prac nad płytą „Podróże” był utrudniony kontakt z Eldo. Po premierze płyty Wasz kontakt się całkowicie urwał?
Nie, wtedy chyba Eldo miał słabszy okres, stąd ten kiepski kontakt. Natomiast Leszek jakoś na wiosnę 2008 wspominał mi, że chciałby zrobić płytę z Włodim i żebym podesłał mu bity. W związku z tym, że nie byliśmy rozliczeni za poprzednie płyty, to jakoś nie specjalnie miałem ochotę coś podsyłać, może podesłałem jakieś 2-3 bity, ale raczej były słabe i nie zabiegałem o to.
Około pół roku po premierze „Podróży”, grupa Grammatik zagrała swój ostatni koncert i zakończyła działalność. Domyślam się, że nie zdziwiła Cię mocno ta informacja.
Nie zdziwiła mnie, ale względy artystyczne nie były raczej główną przyczyną. Wydawało mi się, że Grammatik zostanie takim projektem pobocznym, typu płyta raz na 3 lata dla fanów, bez spiny.
Kończąc powoli temat Eldo. Załóżmy, zupełnie hipotetycznie, że jutro odzywa się do Ciebie Eldo i proponuje Ci, byś wyprodukował cały album Grammatika, wchodzisz w to? Tak, wiem, że musisz teraz bardzo pobudzić swoją wyobraźnię (śmiech).
Chyba byłoby to możliwe, tak patrzę na to z czysto profesjonalnego punktu widzenia. Myślę, że stałbym się bardziej wymagający od strony artystycznej, a także „biznesowej”, w końcu nie mam już 19 lat. I myślę, że pracowalibyśmy tak długo ile trzeba, a nie półtora miesiąca. I tutaj pytanie – czy w ogóle skończylibyśmy taką płytę?
To już któryś raz, kiedy podczas tego wywiadu „wbijasz szpilki” w Eldo. Jestem przekonany, że po opublikowaniu tej rozmowy pojawią się o to pytania. Może miej to za sobą i odpowiedz już teraz? Wiesz, ja wiem o co chodzi, ale ludzie… (śmiech).
Naprawdę chcesz pozbawiać ludzi możliwości snucia domysłów? Nie róbmy im tego! Poza tym, cytując klasyka: „kto dobry gracz ten wie, kto lamus ten nie”. A ja sobie chętnie pozostawię prawo do wbicia szpilki tu i tam.
Zmieńmy nieco temat. Wyczytałem, że pracowałeś przy płytach Rasmentalismu.
Daniel Drumz polecił mnie chłopakom, żeby pomóc im trochę ogarnąć brzmienie pierwszej płyty. Zresztą on też ich bardzo propsował. Podesłali ślady, a ja to ogarnąłem na tyle, ile umiałem. Z drugą – chyba – płytą też im pomagałem, ale było to na wariackich papierach i z tamtej płyty po czasie jestem mniej zadowolony. Fajnie, że chłopakom tak dobrze idzie i że mają swój czas!
Swój czas ma również Bisz, z którym także dawno temu współpracowałeś.
Powiem Ci, że Bisza pierwszy raz usłyszałem właśnie jak dograł się do płyty Streetworkerz i tak sobie pomyślałem, że jak ten koleś poprawi pewne elementy swojej nawijki, to będzie sztos. Potem zmiksowałem chłopakom jego epkę z Kosą, która utwierdziła mnie tylko w tym przekonaniu. No, a jak już wyszła jego płyta, to słychać było, że odrobił pracę domową i faktycznie odniósł sukces. Mega się tym progresem zajarałem. Bisz też pokazał pewną prawidłowość, czyli około 10 lat/10 płyt w podziemiu, aby odnieść sukces. Myślę, że wielu raperów, którzy odnoszą teraz sukcesy przeszło podobną drogę.
Płyta Streetworkerz była genialnie wydana, pamiętam, że każdy chciał mieć tę puszkę (śmiech).
Pomysł na puchę był Nieuka i Zaginionego, a projektował Forin – tak mi się wydaje. Bardzo fajnie to chłopaki rozkminili. Naprawdę dużo pracy włożyli w promocję i to przyniosło efekty. Materiał przyjął się dobrze, zresztą ciężko mi o tym mówić, Ty mi powiedz, czy Ci się płyta podoba? Szkoda tylko, że wkradła się zamułka, bo mieliśmy robić Streetworkerz 2, ale wizje artystyczne chłopaków były odmienne. Ciekawostką jest, że wszelkiego rodzaju spory „o to jak ma być” rozwiązywaliśmy w studiu, grając w „papier, kamień, nożyce”. Także kluczowe decyzje zostały pozostawione sile wyższej.
Myślę, że raperzy częściej powinni grać w „papier, kamień, nożyce”. Aż się boję, jak wydana byłaby część druga (śmiech). Chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do Ńemego – ile możesz na tę chwile powiedzieć o jego drugiej płycie?
Myślę, że świat stałby się przez to zdecydowanie lepszy. Chciałbym powiedzieć, że KOŃCZYMY, ale to duże słowo. Szlifujemy miksy, chyba zostały jeszcze z 2-3 numery i dajemy płytę do masteringu. Na początku miałem tylko miksować tę płytę, ale w trakcie prac Ńemy nie był do końca usatysfakcjonowany, więc zasugerowałem poprawki w postaci podstawienia lepszych próbek bębnów czy brzmień instrumentów. I te poprawki stały się na tyle znaczące, że Ń zasugerował, aby wpisać mnie jako współproducenta płyty. Z drugiej strony jego wizja brzmienia całości, sugestie i zaangażowanie w proces miksu jest tak duży, że nie wyobrażam sobie, aby nie był uznany za osobę także miksującą tę płytę. Marcin jest perfekcjonistą i dużo od siebie wymaga, ciągle coś by poprawiał. Dlatego dość długo to wszystko trwa, ale myślę, że w połowie października zamkniemy płytę, a kwestie wydania zostaną ustalone po zakończeniu prac. Chcielibyśmy jeszcze jakieś kawałki wypuścić przed płytą, ale zobaczymy jak to będzie. Bez spiny, ważne, żeby była radość przy tworzeniu, tak jak to było ze „Złym Mikołajem” czy „Hot 16 Challenge”.
Coś na koniec?
Dzięki Ci za wywiad i rób to dalej, bo robisz to dobrze! Live long and prosper!
Fajny wywiadzik 😉
A dziękuje bardzo:)