Souls of Mischief – 93′ Til Infinity

Może od początku. O istnieniu grupy Souls of Mischief dowiedziałem się chyba jakoś w 2002 roku, gdy w „Klanie” pojawiła się relacja z koncertu we Wrocławiu – tym pierwszym, na którym frekwencja była zatrważająco niska. W tym samym „Klanie” pojawiła się chyba też relacja z trasy „Groove Attack” w Szczecinie(?), gdzie rapował między innymi Grand Agent i Declaime. Nie pamiętam dokładnie, a nie chcę mi się wstawać z krzesła i iść na drugą stronę pokoju, i grzebać w starych „Klanach” itd. chociaż w sumie…

Dobra mam. 23 numer „Klanu” z 2002 roku. O i nawet Red jako twarz Mass’a 98 (jeszcze chudy wtedy) zaraz na początku numeru. W sumie spoko, że chciało mi się wstać z tego krzesła, bo fajny numer to jest – Mobb Deep grali wtedy koncert w Stodole, Igor Pudło pisał relację z koncertu Cocoa Brovaz we Wrocku, a w Hali Ludowej grał Ostry, Afronty, Mor.W.A., Fenomen, Pono, Fu i inni na pierwszej edycji „Wroc.hiphop.pl” – swoją drogą ciekawe czy odbyły się kolejne odsłony. Nieważne chyba aż tak bardzo. Ta trasa, o której pisałem wyżej to nie „Groove Attack Tour”, a „Superrappin Tour” – trasa zorganizowana po całej europie przez Niemiecki label Groove Attack. Faktycznie w Szczecinie pojawił się wówczas Declaime, Grand Agent (pewnie nie sądził, że kilkanaście lat później Ostry wyprodukuję mu całą płytę), Five Deez i Lone Catalyst. W sumie to zostawię te klany bliżej biurka, bo następnym razem rzeczywiście nie będzie chciało mi się wstawać, a szkoda by było. Wracamy do Souls of Mischief.

Nie da się ukryć, że sporo w tym tygodniu słucham Souls of Mischief i w ogóle całego kolektywu Hieroglyphics. Grzechem więc byłoby nie powrócić do debiutanckiego albumu „93′ Til Infinity” ekipy z Oakland. Nie pamiętam już dokładnie kiedy ta płyta zawitała na moje półki z płytami, ale pamiętam natomiast, że zapłaciłem za nią niemałe pieniądze, czego bezsprzecznie nie żałuje. Ilekroć słucham tej płyty to oczywiście zawsze, na dłużej zatrzymuje się przy jednym z najpiękniejszych singli w historii, singlu „93′ Til Infinity”. Oczywiście nie tylko ten kultowy numer zasługuje tutaj na brawa. „Never No More”, „Limitations”, no i w zasadzie musiałbym przepisać trackliste, bo każdy numer jest tutaj po prostu mistrzowski i ma w sobie to coś, co czyni płytę jednym z najgenialniejszych albumów w historii naszej muzyki. Za ciepłe funkowe podkłady odpowiadali: A-Plus, Jay Biz, Domino, Del tha Funkee Homosapien oraz Casual. Wydawnictwo zawędrowało na 85 miejsce listy „Billboard”. Album do sprzedaży trafił we wrześniu 1993 roku dzięki wytwórni Jive Records.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz