Fisz – Piątek 13 by Grabiszczy

Dzisiaj na blogu kolejny po Calaku i Flincie dziennikarz, który w starych czasach związany był z kultowym czasopismem „Ślizg”. Grabiszczy wybierał długo płytę, o której chciał pisać. „Tej nie lubię”, „Tej nie znam” – ostatecznie wybrał wspólny album Fisza i Emade zatytułowany po prostu „Piątek 13”. Ja przyznaje, że czytając pierwszy raz ten tekst, poczułem się jak gdybym czytał z 10 lat temu recenzje w „Ślizgu”. Zapraszam, bo warto!

Kiedy już się zdawało, że Fisz i Emade zeszli na psy – czy może raczej na wielkie ciężkie słonie… -„Piątek 13” był dla mnie wspaniałą niespodzianką. Panowie wrócili do swoich hip-hopowych korzeni w takim stylu, że w 2006 roku mało kto mógł im podskoczyć. Wiadomo – Fisza trzeba lubić, bo kurewsko daleko mu do stereotypowego rapera. Nie dość, że offbeatowy, to jeszcze potrafi zarzucić w tekście studenckimi skojarzeniami, które są momentami do bólu nieporadne…

No właśnie – do bólu? Gówno tam! Dla mnie to akurat wielka zaleta Fisza. Słuchając go, nie mogę przestać się uśmiechać. Tylko, że robię to nie z poczucia żenady, a z zadowolenia. „Ktoś myje gary, ale nie Gary Oldman” – uroczo głupie, nie? A takich smaczków jest tu mnóstwo. Ale nie o samych pierdołach Fisz nawija. Jego storytellingi to najwyższa klasa. Napinaczom jednak trudno będzie się identyfikować z raperem, który pełen autoironii przyznaje, że rośnie mu brzuch i świecą mu zakola. Ich strata.

Muzyka? Pamiętam, że gdy przeprowadzałem z Estragonem wywiad z braćmi Waglewskimi z okazji wydania tego albumu, Emade ubrany był w koszulkę z napisem „J Dilla changed my life”. Nie od parady. Młodszy Waglewski odpieprzył na „Piątku 13” rewelacyjną robotę, za którą jego mentor na pewno by go pochwalił. Chwalę i ja, a za taką na przykład „Krew” czy „Goryla” bije wręcz pokłony. I tak sobie myślę, że Tytus powinien zastanowić się nad wydaniem tego albumu w wersji instrumentalnej. Brałbym jak staruszka kredyt w SKOK-u – wyszło mi Fiszowo?

Ale cóż, pokolenia się zmieniają i choć od premiery materiału minęło raptem siedem lat, to po przeczytaniu tych wspominek hip-hopowego zgreda niejeden małolat rzuci pewnie w moim kierunku: „Wyrośnięty ciulu, co się tak podniecasz?” No podniecam się, bo warto.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz