fot. Kadr z klipu Instant trauma
Miejsce, w którym się znalazłem było ciemne, zimne i chujowe – mówi katowicki raper HST, który wraca na scenę po jedenastu trudnych latach przerwy. O trudach wychodzenia z nałogu, przyjaźni z Joką i nowej płycie: ja pytam, HST odpowiada.
Dlaczego tak naprawdę zniknąłeś ze sceny w 2014 roku?
To wynikało z mojej winy, z destrukcyjnego trybu życia, jaki wtedy prowadziłem. Powiem wprost — było ze mną bardzo źle. Miałem problemy ze zdrowiem, było naprawdę fatalnie. Ludzie o tym nie wiedzą, ale padaczek alkoholowych to ja miałem chyba z osiem. Widziałem swój upadek, ale miałem jeszcze dno, od którego mogłem się odbić. Miejsce, w którym się znalazłem było ciemne, zimne i chujowe. Do dzisiaj, na przykład, nie wiem, jaki był odbiór mojej ostatniej płyty czy ile się jej sprzedało. Wiem tylko, że ludziom podobały się Notatka samobójcy i Gnój. Nagrywałem płytę w studiu u Miuosha i w pewnym momencie padł im dysk twardy. Musieli odzyskiwać dane. Ja się na tym nie znam, nigdy się na tym nie znałem. Ta płyta nie brzmiała tak, jak powinna. Kilka kawałków powinno mieć lepszy miks. W tamtym czasie wylało się też na mnie spore morze gówna, ale nie ma sensu po raz kolejny wracać do tego, co działo się 20 lat temu.
Miałeś poczucie, że koledzy-raperzy się wtedy od ciebie odwrócili?
Chyba nie mogę tak powiedzieć, bo ja nigdy nie miałem zbyt wielu kolegów w tym środowisku. Jeśli już, to lokalnie. A jeśli chodzi o ludzi spoza Śląska, to trzymałem się tylko z kilkoma, ale to też stare historie. Miałem kiedyś kontakt z Tede i Pihem. Chada raz na jakiś czas przyjeżdżał do mnie na osiedle. Chada był bardzo dobrym chłopakiem — pozytywny, swojski, szczery. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa.
Masz po latach pretensje do Ostrego, że zablokował wasz wspólny kawałek z Joką, w którym — swoją drogą — nazywa cię bratem?
Nie mam do niego pretensji. Może na jego miejscu postąpiłbym tak samo? Nie wiem. On też nie znał szczegółów tej sprawy. Nie ma już co do tego wracać.
Cały wywiad przeczytacie tutaj.