„Ulicznymi raperami to byliśmy w 2010 roku” – wywiad

„Łatka ulicy mi nie ciąży, bo wiem, skąd jestem i jak wyglądało moje życie na osiedlu. Teraz tak nie żyję, więc piszę o innych sytuacjach” – mówi mi Kafar, reprezentant zespołu Dixon37.

Przed chwilą powiedziałeś, że nie lubisz określenia uliczni raperzy. Dlaczego?

Szufladka jest niemiłosierna. Ulicznymi raperami i osiedlowymi ziomalami, to my byliśmy w 2010 roku. Od wielu lat cały czas idziemy do przodu, rozwijamy się. Nie wyobrażam sobie stania w miejscu. Pozostanie na osiedlu zawsze kończy się w ten sam sposób – zostajesz menelem albo idziesz siedzieć.

A co zrobiłeś, by nie zostać zaszufladkowany jako uliczny raper?

No, mordo, warto sprawdzić, chociażby tematy, które poruszam w swoich kawałkach czy mój sposób wypowiedzi. Nie będę się tu chwalił, ale akcje, które organizuję i życie, które prowadzę nie ma za dużo wspólnego z życiem na ulicy. Nie jestem typem spod sklepu, a ludzie tak właśnie o mnie myślą.

Kiedy ta łatka zaczęła ci ciążyć?

Łatka ulicy mi nie ciąży, bo wiem, skąd jestem i jak wyglądało moje życie na osiedlu. Teraz tak nie żyję, więc piszę o innych sytuacjach. Nie piszę tekstów, że biegam po rejonie, jak to miało miejsce na pierwszym krążku Dixonów, choć i tak już wtedy przemycaliśmy pozytywne wartości. Wiesz, ja do dzisiaj potrafię wejść na górkę na mojej dzielnicy, spojrzeć na cały Ursynów i odświeżyć sobie stare czasy. Lubię tam wrócić, ale tylko na chwilę. Później schodzę i lecę dalej ze swoim życiem. W mojej rzeczywistości wiele się zmieniło, kiedy poznałem swoją obecną żonę. Miałem wtedy 25 lat. Byłem dobrym ancymonem, więc ona musiała naprawdę dobrze się zastanowić, czy chce wejść w tę relację.

Cały wywiad przeczytacie tutaj.