Żaden z nas nie zabiega o atencję – Soulpete o współpracy z Włodim

Moją uwagę zwrócił komentarz jednego z użytkowników Instagramu, który napisał, że wspólny winyl Soulpete’a i Włodiego to słaba akcja, „bo tam to tylko dwa kawałki są”. No są dwa kawałki – jak to z reguły bywało na singlach, ale gość ma prawo tego nie wiedzieć, bo w historii polskiego hip-hopu singli wydawanych na fizykach prawie w ogóle nie było. A takich, które wypuszczano na 10″, możemy policzyć na palcach rąk. Pisząc wprost – rynek singli w Polsce kulał, kuleje i nic nie zapowiada, by ten stan rzeczy miał się zmienić, ale to temat na osobny tekst. Ja tam się cieszę z tego projektu, bo to totalnie hiphopowa, kolekcjonerska akcja dla headsów, nie dla mas.

A ja takie akcje na Dusty zawsze będę chętnie wspierał, więc też złapałem się z Soulpetem na krótką gadkę o jego współpracy z Włodim. Zaczęliśmy od początku. – „Pierwszy raz rozmawialiśmy chyba na Instagramie. Nagrywaliśmy wtedy z Bonsonem „Restart”. Robiąc bit do „Czarnego PRu”, wpadliśmy na pomysł, by odezwać się do Pawła (Włodi – przyp. Dusty), bo stylistycznie pasował tam idealnie. To chyba był pierwszy raz, gdy wymieniliśmy wiadomości, a większe spotkanie (takie już oko w oko) miało miejsce przy robieniu aranżu do „Bez znieczulenia”. Mieszkałem już w Warszawie, więc zdecydowanie łatwiej było się nam łapać. Paweł wpadł do mnie na chwilę na kawę i pamiętam, że tego dnia poznałem tyle świetnych albumów z UK, że nie byłem nawet świadomy, ile dobrej muzyki wydaje brytyjska scena niezależna. Włodi chyba zna płyty, które przesłuchało na Spotify może 7 osób, serio. Teraz już 8, bo też sprawdziłem”.

Szczerze życzę artystom, by po ich nowy projekt sięgnęło więcej osób. Tak jego genezę przedstawia lubelski producent – „Wydaje mi się, że najważniejszą kwestią naszej współpracy jest podejście do tworzenia i wydawania muzyki. Żaden z nas nie zabiega o atencję, nie próbuje gonić za modą, nie stara się nikomu niczego udowodnić. Idziemy własną ścieżką, którą obraliśmy sobie lata temu. Poza tym na co dzień w muzyce szukamy podobnych dźwięków i akcentów, bo albumy i artyści z moich plejlist pokrywają się praktycznie w 100% z tym, czego słucha Włodi. Aha no i najważniejsze – psy rasy JRT. Zazwyczaj swoje niezależne rzeczy robiłem dość szybko, bez większej selekcji muzyki i na tak zwany hurraoptymizm. Tutaj dużo rozmawialiśmy o samplach, o konkretnych gatunkach, a nawet obszarach kontynentów, z których można sięgnąć po inspiracje. Wymieniliśmy się chyba setką pomysłów, dziesiątkami albumów, by znaleźć jakiś wspólny mianownik. Wiem, że materiał jest dość krótki i dla kogoś nasz pomysł może wydawać się dziwny, zwłaszcza gdy widzi te „setki” i „dziesiątki”, ale czasem mniejsze projekty wymagają większego skupienia, poświęcenia czasu i uwagi niż długogrające krążki”.

Warto też na chwilę zatrzymać się przy oprawie graficznej, która towarzyszy płycie, bo – no muszę to napisać – jest po prostu zajebista. – „To pomysł Łebskiego. Odkąd przeprowadziłem się do Warszawy, wykonał dla mnie już chyba 5 okładek. Jestem jego fanem od dnia, kiedy Barto Katt pokazał mi jego prace. Fanem jego „kreski” jest też Włodi, więc współpraca była czymś naturalnym. Obaj też wychodzimy z założenia, że twórcy ilustracji najlepiej dać przestrzeń i wolną rękę, ale żeby delikatnej inspiracji poszukał w utworach z płyty. Dlatego są tam odniesienia do treści z materiału, ale jest też kilka innych smaczków, które każdy niech wyłapie już sobie sam”.

A jeśli już jesteśmy przy inspiracjach. „Mieliśmy mnóstwo pomysłów od bitów robionych na samplach z Indii i Bliskiego Wschodu po jakieś abstrakcyjne historie rodem z płyt Actiona Bronsona. Ale czasem, kiedy za dużo się szuka, łączy i myśli, to tak naprawdę trudniej jest ruszyć z miejsca. Miałem przez to chwilową blokadę, bo w pewnym momencie sam nie wiedziałem, w jakim kierunku chcę zmierzać i czułem, jakbym tracił muzyczną tożsamość. Chciałem wszystko, a wychodziło nic. Zacząłem słuchać mniej muzyki, robić więcej przerw od produkcji i na spokojnie zbierać sample, które po prostu były najbliższe naszym stylom. Wydaje mi się, że była to słuszna decyzja, bo ten winyl pokazuje nasze najmocniejsze, klasyczne strony. Jest brud, jest surowość i jest bezkompromisowość, za którą ludzie polubili nas od pierwszych płyt”.

Ostatnie pytanie, które musiało się pojawić, brzmiało – czy będzie kontynuacja wspólnych działań? „Przez ten okres gromadzenia inspiracji i sampli oczywiście, że pojawiały się jakieś myśli dotyczące formy wydania, ale nie przywiązywaliśmy większej uwagi do długości materiału. W trakcie procesu nagrywania wszystko się powoli kształtowało. Doszliśmy do wniosku, że na razie wypuszczamy 10”. A co do przyszłości, to czas pokaże. Wypuściliśmy ją zupełnie niezależnie z pomocą naszych znajomych. Dlatego płytę znajdziesz na Soraw, miksy wyszły spod ręki Ńemego, wideo od Hadesa, ilustracje od Łebskiego, a zdjęcia od Filipa Dowjata. Można powiedzieć, że jest to 100% kumpelski biznes”.