Plash: Internet to świat, w którym ludzie próbują się dowartościować, poniżając innych

zdjęcie pochodzi z profilu artysty

Kiedy dowiedziałem się, że DJ Plash pojedzie do Paryża i będzie reprezentował nasz kraj na olimpiadzie, uznałem za oczywiste, że będę chciał usłyszeć jego relacje z tego wyjazdu. No więc zgadaliśmy się i opowiedział mi to i owo. Szybki wywiad. Hiphopowa sytuacja.

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o tym, że będziesz grał na Igrzyskach Olimpijskich?

O tym, że jadę do Paryża, dowiedziałem się kilka tygodni przed wydarzeniem – tak że musiałem od razu ostro zabrać się do pracy, bo na imprezie były bardzo mocne restrykcje związane z muzyką. Ostatecznie udało mi się zaprezentować na wydarzeniu trochę klasyki i swojego stylu. W ubiegłym roku grałem na eliminacjach do IO w Brazylii i u nas, w Polsce. Z kolei w tym, wystąpiłem Szanghaju. W Paryżu zagrał też DJ Fleg ze Stanów. Żałuję, że nie było z nami One Up’a z Francji, który wykonał dużo pracy wokół tej imprezy.

Co zobaczyłeś na miejscu, gdy wylądowałeś w Paryżu?

Przede wszystkim ekipę, z którą pracowałem na wcześniej wymienionych zawodach, co napawało mnie radością, bo czułem, że w Paryżu będzie dobry klimat i współpraca. Bardzo zależało nam na tym, by mimo wszystko było to wydarzenie hiphopowe.

Udało się to osiągać?

Tak, a przynajmniej ja miałem takie poczucie. Traktowałem to, jak duży breakowy event, choć przez liczne kamery dało się odczuć powagę sytuacji. Na szczęście zachowaliśmy odpowiedni vibe i humor. Organizacja była na dobrym poziomie, ale nie zabrakło problemów technicznych – Flegowi padł komputer, ale dzięki swojemu doświadczeniu ogarnąłem ten problem, grając jednocześnie walki! Nikt się nawet nie zorientował, że coś jest nie tak.

Jak oceniasz poziom uczestników?

Był mega wysoki! Walki były konkretne. Cieszę się, że mogłem tym wszystkim kierować. Na trybunach można było spotkać legendy breakingu – K-Mela, Ivana i jednych z pierwszych B-Boyów – Nigga Twins. Generalnie było tam sporo osób ze sceny. Nie zabrakło momentów wzruszenia, widziałem u niektórych łzy w oczach.

Skoro wszystko wyglądało dobrze, to dlaczego breakingu nie będzie już w Los Angeles?

Nie mam pojęcia. Do kolejnych igrzysk zostało jeszcze trochę czasu, więc osoby decyzyjne mogą jeszcze zmienić zdanie. A nawet jeśli go nie zmienią, to… trudno. Poradzimy sobie bez igrzysk. Niewiele osób pamięta, że New York City Breakers mieli pokaz podczas olimpiady, a już w 1984 roku złożyli petycję, by breaking trafił na igrzyska. Kiedyś też przy okazji innych igrzysk pokaz miała ekipa z Francji. Pamiętam to doskonale, bo nagrałem to nawet na VHS. Wiesz, breaking jest sztuką i zawsze nią zostanie. Ma swoje miejsce w kołach, na ulicy oraz na eventach – to esencja.

Myślisz, że breaking w Paryżu dał ludziom więcej dobrego czy złego?

Myślę, że jeszcze przyjdzie czas, by odpowiedzieć na to pytanie. Dziś, na gorąco, powiedziałbym, że zrobił więcej dobrego, ale czas pokaże, czy mam rację. Należy pamiętać, że b-boying czy deska pojawiły się na olimpiadzie po to, by przyciągnąć do sportu młodych ludzi. Biegi czy skoki tego raczej nie zrobią. Pamiętam, że będąc w Szanghaju w wolnych chwilach chodziłem oglądać zawody deskorolkowe i ucieszyłem się, że na widowni można było zobaczyć całe rodziny. Jakiś czas później spacerowałem sobie ulicami Szanghaju i byłem w szoku, że tak wiele dzieciaków próbowało swoich sił na desce w zaułkach miasta. Wcześniej takich sytuacji nie widziałem. Dało mi to do myślenia i uświadomiło, jaką moc ma olimpiada.

A jeśli już o mocy olimpiady – dlaczego wyjście dziewczyny z Australii stało się viralem i tak bardzo rozlało się po Internecie?

B-Girl Raygun może I odstawała poziomem od innych dziewczyn, ale nie bała się wyjść i pokazać coś swojego. Nie przeszła dalej i tyle. Kilka filmików wyjętych z kontekstu wrzucono do sieci i poszło. Tak to dzisiaj jest. Internet to inny świat, w którym ludzie próbują się dowartościować, poniżając lub ośmieszając innych. Chcą czuć się lepsi… to przykre, bo żyjemy w erze narcyzów i ludzi z przerośniętym ego. Jednego dnia można być w necie kimś sławnym, a drugiego już na dnie. Takie sytuacje odbijają się też na bliskich. Wiem, że ta sytuacja odbiła się na Raygun i jej rodzinie. Czy zrobiła coś złego? Nie. Skrzywdziła kogoś? Nie. Dostała mnóstwo wsparcia od całej sceny i to pokazuje prawdziwą moc tej kultury. Przykro mi, że ludzie skupili się głównie na tym, a nie na innych, naprawdę świetnych walkach, które odbywały się w Paryżu przez te dwa dni. Szkoda, że nikt nie pisał o tym, że Australię reprezentował też 16-latek B-Boy J-Attack.

Zmieńmy temat. On musi się pojawić – miałeś okazję porozmawiać ze Snoopem?

Nie miałem okazji z nim porozmawiać, bo był tylko pierwszego dnia, na samym początku, otwierał zawody. Był mega podekscytowany. Gdy zaczynałem walki, obrócił się w moją stronę, popatrzył, a po chwili zasalutował i dał znać, że jedziemy z tym (śmiech). Snoop bardzo wspierał i kibicował przy każdej walce. Znał nawet dokładnie ksywki każdej B-Girl! Był wkręcony. Opowiem ci na koniec ciekawostkę. Kiedyś rozmawiałem z legendą poppingu z Los Angeles i opowiadał mi, że gdy ćwiczyli w garażu, to prawie za każdym razem przybiegało do nich trzech dzieciaków, by oglądać ich treningi. Tymi dzieciakami byli… Snoop Dogg, Nate Dogg i Warren G! Dlatego wierzę, że to, co robił Snoop w Paryżu, było szczere. Ogólnie był też odzew od innych legend – Ice T, LL Cool J też pozytywnie wypowiadali się o olimpiadzie. W pewnym momencie miałem wrażenie, że cała scena to ogląda! Dostałem mnóstwo podziękowań i słów wsparcia od legend, których słuchałem za dzieciaka. Poczułem, że tego dnia wszyscy jesteśmy częścią historii.