Nie maluję pociągów, ale się wypowiem (felieton)

„All my friends are criminals” – głosi hasło na ubraniach, z którym identyfikuje się wielu grafficiarzy. Nie jestem zdziwiony, że tak wielu gości nosi to zdanie na sztandarach, wszak malowanie pociągów to przecież nic innego jak przestępstwo. Historia pokazała, że nie każdy złapany ma wyobraźnie, odpowiedzialność i – co najważniejsze – odwagę, by ponieść konsekwencje swojego zachowania. Nie będę się teraz pastwił nad tymi ludźmi. To ich wybory i to oni na co dzień widzą swoją twarz w lustrze. Nie odbieram im prawa do malowania pociągów, bo widocznie tak są od tego uzależnieni, że nie potrafią z malowania zrezygnować. Dla mnie to hipokryzja – pociągowy grafficiarz, który poszedł na współpracę z policją, nie jest już grafficiarzem. To się wyklucza, nie klei, jest na przeciwległych biegunach. Ale to tylko moje zdanie. Wiele osób miało do mnie pretensje (oczywiście tylko na Instagramie – nikt nawet nie zadzwonił) o jeden z podcastów. Moim zadaniem jest dokumentowanie i opisywanie rzeczywistości. Jeśli ktoś zrobił tak, a nie inaczej, to ja chętnie poznam jego zdanie, powody, bo mnie to ciekawi. Chcę dotrzeć do źródła, a nie bezrefleksyjnie powielać zdanie po innych. I teraz do podsumowania. Panowie grafficiarze, proszę Was o więcej konsekwencji – jeśli piszecie mi w wiadomościach „z kim powinienem rozmawiać, gdzie publikować i co mi wolno”, to miejcie też później jaja, by nie pokazywać się w jednym magazynie z osobami, które zeznawały i których wyzywacie od najgorszych, bo to nie ma nic wspólnego z zasadami, o których tyle mówicie.