Phat Phillie: Zamieszkałem w domu u chłopaków z Das EFX

Pamiętacie, kiedy na początku roku opublikowałem wspomnienia Phat Phillie’go (wielkiego fana hip-hopu, dziennikarza i organizatora koncertów) z koncertu Big L’a w Zagrzebiu, który odbył się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych? Udało mi się go namówić na kolejne wspomnienia. Dzisiaj opowie wam o przygodach, które spotkały go podczas współpracy z Das EFX. Nie zabrakło akcentów z naszego kraju.

W wakacje 1991 roku miałem możliwość polecieć z grupą dzieciaków z Zagrzebia do Long Island, by uczyć się języka angielskiego. Pewnego dnia wybrałem się do centrum handlowego po buty i zupełnie przypadkowo natrafiłem na… PMD i K-Solo! Oczywiście do nich podbiłem, by zamienić kilka słów.

Kilka lat później (po zajebistym koncercie Big L’a i O.C. w Zagrzebiu) zdecydowałem się sprowadzić Das EFX. Krazy Drayzy i Skoob przylecieli w listopadzie 1998 roku i zagrali dwa koncerty – w Zagrzebiu i w Lubljanie. Udało nam się sfilmować całą imprezę i przeprowadzić wywiad (link na dole tekstu – przyp. Dusty).

W 2000 roku poleciałem na Zachodnie Wybrzeże, i spędziłem tam kilka miesięcy. Kiedy wracałem do Chorwacji, zatrzymałem się na chwilę w Nowym Jorku, na Long Island i zamieszkałem w domu u chłopaków z Das EFX. Rozgościłem się w salonie. Pamiętam, że na ścianach wisiały ich wszystkie złote i platynowe płyty. Będąc tam, miałem okazję zaprezentować im beaty moich znajomych (np. Koolade, Dash & Baby Dooks). Pamiętam, że prawie codziennie jeździłem pociągiem do centrum Nowego Jorku do wytwórni płytowej. Pewnego dnia, kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem, że na drzwiach wisi karteczka z informacją, że chłopaki polecieli zagrać koncert do Japonii i że wrócą za kilka dni. Nie mogłem się dostać do środka, bo nie miałem kluczy. Musiałem więc szybko wykonać kilka telefonów i ogarnąć sobie jakieś spanie. Jeden z moich znajomych (właściciel wytwórni Raw Shack) pozwolił mi się kimnąć w swoim mieszkaniu w Bedford (w tej części dzielnicy mieszkał Biggie – przy. Dusty) na Brooklynie.

Rok później ponownie sprowadziłem ich na kilka koncertów. Będąc na miejscu odwiedzili m.in. studio Morris w Zagrzebiu, gdzie nagrali kilka demówek, które niestety do dzisiaj się nie ukazały. W tym samym roku odwiedziliśmy też Skopje, Belgrad i Warszawę. W Warszawie poznałem Reda, który do dziś jest moim przyjacielem. Później wiele razy wracałem do Polski z innymi artystami – Afu Ra, Masta Ace, DJ Premier, Naughty By Nature czy Pharoahe Monch.

W 2003 roku Das EFX wydali swój piąty album. Mój człowiek Koolade wyprodukował dla nich „Let’s Get Money” i „B.S.A.P.” Koolade zrobił też „Beautiful” dla Masta Ace’a czy numery dla takich osób jak: Styles P, Diamond D, Sadat X, Bow Wow, Flo-Rida. Przy okazji nowego albumu, Skoob i DJ Rondevu odwiedzili Kraków, Pragę i Bratysławę. Dray niestety nie dotarł na koncerty, ponieważ spóźnił się na spotkanie w sprawie wizy (ma jamajski paszport) i nie otrzymał dokumentów, które pozwoliłyby mu na wjazd do Europy. W Krakowie okazało się, że osoby odpowiedzialne za promocje koncertu to jacyś dilerzy i jedyne, co ich interesowało, to tańczenie na scenie bez koszulek z Dasem (śmiech). Pamiętam, że Skood udzielił wtedy wywiadu Redowi dla programu YO! MTV Raps Poland. Następny koncert na trasie odbył się w Pradze…

Kiedy przyjechaliśmy do stolicy Czech, okazało się, że koncert jest wyprzedany. W klubie było ponad 1200 osób! Backstage wyglądał zajebiście, nie mogliśmy na nic narzekać. Przygotowali dla nas m.in. super jedzenie. Jako że nie było z nami Dreya, wszedłem za gramofony, a DJ Rondevu dołączył na scenie do Skooba. Jakoś udało nam się przebrnąć przez koncert. Wróciliśmy na backstage, a tam uprzątnięto już całe jedzenie, po chwili organizator zaczął w nas rzucać… orzeszkami ziemnymi. Zapomniałem dodać, że agentem tych trzech wydarzeń był facet z Bratysławy o imieniu Józef, który był też naszym kierowcą na trasie. Nim weszliśmy na scenę w Pradze, Józef zemdlał w łazience po wypaleniu jointa. Wsadziłem go do furgonetki i odjechałem jakieś 500 metrów od klubu. Był bezpieczny. Po koncercie promotorzy oznajmili nam, że koncert był do dupy i zażądali zwrotu pieniędzy. Pokazali mi umowę, którą podpisali z Józefem, a tam informacja, że Józef naliczył im prawie trzy razy więcej pieniędzy niż to, co dostała grupa. Pokazałem im więc mój kontrakt z Józefem – z rzeczywistą kwotą, jaką otrzymał zespół. Kiedy to zobaczyli, tylko uścisnęli mi dłoń i zaczęli go szukać. Znaleźli śpiącego w furgonetce, ale nie mogli się do niego dostać, bo to ja miałem kluczyki. Dałem im więc jego paszport i zaproponowałem, byśmy spotkali się drugiego dnia w hotelu. Tak też się stało. Od razu ściągnęli nam tablice rejestracyjne z samochodu, a Józef musiał zadzwonić do swojego ojca, by ten przelał (zrobił to za pośrednictwem Western Union) brakującą kasę. Dopiero kiedy otrzymali pieniądze, mogliśmy ruszyć dalej.

W 2006 roku spędziłem kilka miesięcy w Nowym Jorku. Zatrzymałem się w domu mojego przyjaciela Zorana Planinicia. Zoran grał wtedy w drużynie New Jerey Nets i za każdym razem dostawał trzy bilety na każdy mecz. Pewnego dnia zabrałem więc Skooba na mecz mojego ziomka. Do dzisiaj mam kontakt z chłopakami. Są moimi braćmi!