Nie wiem, jak bardzo moja hipoteza jest przesadzona, ale mam wrażenie, że Pstyk w swoim życiu zrobił więcej bitów, niż zgromadził ludzi na fanpage’u. Pewnie się o ten wstęp nie obrazi, bo też nigdy nie dbał o swoją promocję w sieci bardziej, niż musiał. To ten z rozdania, w którym dla artysty ważniejsza jest muzyka niż jaką ma prasę. Jednym z ostatnich dowodów na to jest projekt „The Doom’s Tape”, który wypuścił (do spółki ze znajomymi) po cichu kilka tygodni temu.
„Kiedy tylko pojawiła się informacja o śmierci MF Dooma, zrobiłem dwa, może trzy remixy” – wspomina – „miałem akurat pod ręką acapelle z „It Ain’t Nuttin” i jakoś poszło. Budowałem swoje bity na jego acapellach. W pewnym momencie postanowiłem wrzucić na Instagrama informację, że składam remixy Dooma. Odezwał się do mnie Expo 2000 i wyciągnął pomocną dłoń – stwierdził, że chce zainwestować kasę i zrobić to, powiedzmy, porządnie”. Pstyk na początku nie był zainteresowany tym pomysłem. Uznał, że to nie do końca moralne, ale z czasem się ugiął. – „Uznałem, że to takie trochę wycieranie sobie mordy jego ksywą. Dopiero z czasem to przepracowałem w głowie i stwierdziłem, że warto spróbować. Wybrałem około 50 kawałków, ułożyłem je w odpowiedniej kolejności i słuchałem w kółko przez kilka dni. Później postanowiłem, że praca może pójść mi lepiej, gdy będę wspomagał się alkoholem. Doom ponoć wszystko nagrywał pod wpływem (śmiech). Wstawałem więc rano, zamiast jedzenia śniadania, wypijałem 5 piw, paliłem blanta i pracowałem nad totalnie rozgrzebanym materiałem. Pracowałem tak chyba przez 6 dni. Dokładnie nie pamiętam (śmiech). Nie pamiętam nawet, kiedy skończyłem prace nad tym projektem. Całość przesłuchałem dopiero wtedy, gdy DJ Eprom odesłał mi master”.
Pstyk nigdy nie ukrywał, że ceni sobie kolektywną pracę, tak było też i tym razem. – „Nie mogę zapomnieć o gościach, których w pewnym momencie zaprosiłem – Magiera, Expo 2000, Czarnobrody / Młody Żak, Krisqu071 i Ankou. Pojawił się też nawet Igor Pudło, którego bardzo poruszyła śmierć Dooma – zrobił swój remix pod wpływem emocji. Niestety jego kawałek wszedł „tylko” jako bonus na CD, bo kiedy podesłał swój kawałek, to tejpy już się produkowały”. „The Doom’s Tape” to kolejny nadwiślański materiał, o którym dowiedzieli się też ludzie w innych krajach, bo – jak wyznaje producent – fizyki rozsyłał w różne miejsca. „Z tego, co pamiętam, to paczki poszły do Stanów, Japonii, Włoch czy Hiszpanii” – dodaje.
A tutaj znajdziecie naszą zeszłoroczną rozmowę.