Pamiętacie podróż DJ Cube’a do Nowego Jorku, gdzie relacjonował swoją podróż po hiphopowych miejscówkach tego miasta? Ci, którzy ominęli temat, mogą go nadrobić pod tym linkiem. Łodzianin już wtedy zapowiadał, że w planach ma również nagrywki w Los Angeles. Jednak po drodze wydarzyła się pandemia i wszystko to, co z nią związane. Cube się jednak nie poddał i kilka miesięcy temu odwiedził kalifornijskie spoty. Oddaje mu głos: Sezon z Los Angeles będzie dłuższy, bo spędziłem w tym mieście 15 dni. Planuję wypuścić chyba z 9 odcinków, jeszcze zobaczę. Postaram się publikować jeden materiał na tydzień. W LA zatrzymałem się w Compton. To naprawdę mocno hardcore’owa okolica – bieda, ćpuny, na ulicach rozwalone samochody, policyjne helikoptery czy… tagi na drzewach. Oczywiście będzie osobny odcinek poświęcony tej dzielnicy, ale nie pokażę w nim za dużo patologii, bo… no nie jechałem tam po to, by pokazywać biednych ludzi. Moja pierwsza podróż to wycieczka na spot z filmu „Friday”. Nie jest to może miejsce, które rzuca na kolana, ale chciałem tam być, bo mocno jarałem się „Friday’em”. Kiedy nagrywałem dom, to akurat przyjechali do niego ludzie. W pewnym momencie w środku zrobiła się mała imprezka, no może nie imprezka, ale było głośno i nie do końca czułem się komfortowo, ponieważ w każdej chwili mógł ktoś wyjść i okazać mi swoje…niezadowolenie – tak, jak miało to miejsce w innych dniach.