„Diabeł stróż” to tytuł kolejnej płyty Bonsona. Rozmawiałem więc z raperem o niej i zapytałem go, dlaczego chciał rzucić muzykę.
To, że nie gryziesz się w język, bywa kłopotliwe w rapowym świecie?
Jeśli bym się wszędzie uśmiechał, nie cisnął jednemu czy drugiemu i gryzł się w język to ciekawe, gdzie bym dziś był. Podejrzewam, że takie zachowanie zamknęło mi dużo drzwi. Dziś mogę sobie tylko gdybać. Gdybym był cały czas miły i lizał wszystkim dupę, jak to się robi w tym świecie, to mógłbym osiągnąć więcej. Może miałbym lepsze interesy, kontakty… A tak wiesz, pocisnę jednemu, to np. jego menedżer będzie mnie odsuwał od pewnych tematów, do których on ma dojście. Wiem, że nie wszystkim pasuję. Jeśli mówisz, co myślisz, to nieraz jest tak, że pojawiasz się w jakimś pomieszczeniu z ludźmi i nie wiesz, czy nie skończy się to awanturą, bo nie wszyscy chcą z tobą obcować… Ale tak naprawdę to zawsze szedłem swoją drogą i nie starałem się komuś przypodobać. Nie wstydzę się tego.
Często podchodzili do ciebie i mówili, że mają do ciebie problem, bo powiedziałeś to czy tamto?
Nikt nigdy nie powiedział mi, że ma do mnie jakiś problem. W tej branży nikt ci prosto w twarz nie powie takich rzeczy. Szczególnie gdy wie, że może dostać w ryj. Oczywiście, jeśli trzeba pocisnąć komuś słabszemu to tak, wtedy są wszyscy chojracy. Do mnie nikt nie podszedł. Poza tym raperzy nie chcą sobie robić wrogów.
Cały wywiad znajdziecie tutaj.