fot. archiwum prywatne
Kilka dni temu miałem przyjemność porozmawiać z panem Maciejem Orłosiem. Pamiątka z naszego spotkania dostępna jest tutaj. Poniżej fragment wywiadu, w którym mówimy o jego spontanicznej współpracy z Ostrym.
Przenieśmy się do Łodzi. Jak doszło do pana udziału na płycie „Tabasko” O.S.T.R.-a?
Czasami w życiu tak bywa, że robi się coś z niczego. Dzieje się coś, do czego nie przykłada się wagi, a później to zostaje i co jakiś czas wraca. Mimo że było to kompletnym – jak mi się wtedy wydawało – nieznaczącym epizodem. Robiliśmy program z cyklu, chyba „A to Polska właśnie”. Jeździliśmy po kraju i pokazywaliśmy różne miejsca. Pewnego dnia pojechaliśmy do rodzinnego miasta O.S.T.R.-a, czyli do Łodzi. Umówiliśmy się na rozmowę w jego mieszkaniu. Pogadaliśmy o jego związkach z Łodzią i tak dalej. Kamery już przestały pracować i Ostry powiedział, że ma w domu małe studio, w którym nagrywa swoje rzeczy. Zapytał mnie, czy mógłbym nagrać kilka słów na temat tego, że media nie są wcale takie istotne, że lepiej posłuchać muzyki. Zgodziłem się. Wszedłem do tego studia, nagrałem 2-3 wersje. Cała akcja trwała góra 5 minut. Pożegnaliśmy się i koniec historii, która co jakiś czas do mnie wraca. Nie wiedziałem oczywiście, jaki będzie tytuł tego utworu.
Zaszkodziła panu ta sytuacja?
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Nie myślałem nawet, jaki będzie kontekst tego utworu i w co moje słowa zostaną włożone.
Rozumiem, że wynagrodzenie było konkretne.
Nie dostałem za to pieniędzy. Szkoda, bo może gdybym był w Zaiksie, to wpadłaby jakaś miła suma pieniędzy (śmiech). Nikt nie wpadł na pomysł, by autoryzować moje słowa lub stworzyć jakąś umowę. Nie żałuję tej sytuacji. Nigdy później nie miałem już kontaktu z O.S.T.R.-em.
Czyli można powiedzieć, że Ostry ma u pana dług? (śmiech)
Nie przedstawiajmy tego w ten sposób (śmiech).
Cały wywiad możecie przeczytać tutaj.