Zdjęcie pochodzi z profilu artystów na facebooku.
Magiera powiedział mi kiedyś, że nie każdy producent muzyczny (niezależnie od tego, jak bardzo jest wykształcony i utalentowany), jest w stanie stworzyć agresywny, pełnokrwisty, bujający bit z odpowiednio brzmiącym basem. Mając to na uwadze, jestem w stanie zgodzić się z osobami, które twierdzą, że muzyka produkowana przez ekipę Snowgoons jest typowa. Tylko że ona taka właśnie ma być! Ma brzmieć, jakby zrobiono ją w jakimś małym, ciemnym studiu na Brooklynie. SP 1200, bas z przodu, sampelek, perkusja. Chwila roboty i można robić aranż. Najczystszej wody hip-hop. „W każdej części świata są ludzie tworzący takie bity” – mógłby ktoś powiedzieć. Zgoda. Tyle że nie w każdej części świata są producenci, którzy mogą pochwalić się takim sukcesem, jaki odnieśli nasi sąsiedzi z Niemiec. Tym sukcesem jest szacunek amerykańskiej sceny. – „Wielu myśli, że tworzenie bitów jest proste. Musicie mi uwierzyć, że tak nie jest. Trzeba naprawdę ciężko pracować, by zasłużyć na szacunek” – wyznał kiedyś w wywiadzie DJ Illegal, filar niemiecko-duńskiego kolektywu.
Początki Snowgoons datuje się na drugą połowę lat 90. DJ Illegal i Det Gunner poznali się, gdy ten pierwszy sprzedał drugiemu swój, jeszcze świeży, mixtape. Połączyła ich pasja do muzyki. Wspólnie stworzyli kilka mixtape’ów. Po jakimś czasie zaczęli poważniej zastanawiać nad tym, co zrobić, by zacząć wyróżniać się na tle innych europejskich DJ-ów. Mieszkali w Niemczech, a nie w Nowym Jorku, więc nie mieli szans na to, by podbić np. do Edo.G czy Artifacts i poprosić ich o ekskluzywne wersy. Światełko w tunelu pojawiło się w 2000 roku. DJ Illegal pracował wówczas jako tour manager. Siłą rzeczy nawiązał więc trochę muzycznych kontaktów. Jednym z nich był, pochodzący z Bostonu, raper Virtuoso. On jako jeden z pierwszych zarapował pod bity Snowgoons. Niestety w międzyczasie mixtape’y powoli zaczęły przechodzić do lamusa. Sięgali po nie nieliczni. Muzyka działa się głównie na CD-kach. Det i Illegal cały czas działali. Po czasie mieli już naprawdę dużo kawałków. Jednak na ich pierwsze oficjalne wydawnictwo hiphopowy świat musiał czekać do 2007 roku. Wtedy właśnie pojawił się longplay „German Lugers”. A na nim między innymi: Sean Price, O.C., Rasco, Afu-Ra, Pumpkinhead czy MED. Snowgoons na poważnie weszli do gry.
To, co działo się później, to nic innego, jak konsekwentne budowanie marki Snowgoons. Artyści zapraszali na płyty coraz większe ksywy. Ill Bill, R.A. The Rugged Man, PMD, DJ Premier, Dilated Peoples, Ghostface Killah czy Method Man. Ponadto wyprodukowali albumy dla Onyxów i M.O.P. Był pomysł na krążek z Mobb Deep, ale na pomyśle tylko się skończyło. Odbyli kilka rozmów z Havociem i Prodigym, ale wtedy Mobb Deep pracowali nad albumem z Alchemistem, więc grzecznie podziękowali Niemcom. I do współpracy na linii Mobb Deep – Snowgoons ostatecznie nie doszło. Mogło za to dojść do nagrania płyty z samym Prodigym. Prace były już nawet rozpoczęte. Goonsi odłożyli dla nowojorczyka paczkę produkcji, ale niestety z wiadomych względów do finalizacji projektu nie doszło.
Jeśli dziś spojrzymy na profile naszych sąsiadów w mediach społecznościowych, zobaczymy, że promują tegoroczną płytę „Renaissence Kings”, nowe winyle i singiel z Planet Asia. Nie zmienia się nic. Trendy przychodzą i odchodzą, a Goonsi nadal robią swoje. Po prostu.