Na Teofilowie mieszka – obdarzony charakterystycznym głosem, umiejącym odnaleźć się na każdym podkładzie – jeden z muzycznych uczniów Ostrego, czyli Hryta. Hiphopowy świat dowiedział się o nim w 2006 roku, kiedy ten zostawił po sobie ślad na „7” O.S.T.R.-a. Raper bardzo często podkreśla, że Ostremu zawdzięcza wiele.
„Współpracę z Adamem rozpocząłem od dość specyficznego spotkania” – wspomina. „Przecinałem się z nim wiele razy na moim osiedlu, ale jakoś nigdy nie było okazji, by poprosić go o pomoc w tworzeniu muzyki. Pewnego dnia minęliśmy się na klatce schodowej i pomyślałem sobie, że zrobię to teraz albo nigdy. Wybiegłem więc z klatki i pobiegłem za nim. Złapałem go kilkanaście metrów dalej w ciemnym lasku. Dobiegłem do niego zdyszany, a Ostry ma… uniesioną gardę i pełną gotowość do walki. Zdążyłem tylko powiedzieć: pomóż nam… Mocno się roześmiał, gdy powiedziałem mu, że chciałbym ze znajomymi, aby nauczył nas rapu i zrobił kilka bitów. Był przekonany, że biegnę za nim, bo chce go okraść. (śmiech) Takie to były wtedy czasy. Niebezpiecznie było na osiedlach, a nie w internecie. Już wówczas robiło się o nim głośno, bo był przed wydaniem kolejnej płyty w Asfalcie, ale powiedział, że mimo natłoku obowiązków nie odmówi pomocy chłopakom ze swojego osiedla. Jeszcze tego samego dnia byliśmy u niego w domowym studiu, gdzie przed premierą zaprezentował nam płytę »Tabasko« i zaczął robić dla nas podkład. Pamiętam, że powiedział nam wtedy, że nauczy nas muzyki i tego, że hip-hop nie musi być zamknięty w ramy. Kilka dni później zabrał nas na swój koncert. Wtedy tak naprawdę dotarło do mnie, ile osób spoza Łodzi słucha jego muzyki i na jakim poziomie jest jego kariera. Mimo to nigdy nie dawał odczuć, że czuje się lepszy od innych, nie tworzył wymuszonego dystansu”.
Po premierze „7” Hryta odbył, jak sam to nazywa, hiphopowe studia, bo Ostry z chęcią zabierał go na swoje trasy koncertowe. Dzięki temu mógł poznawać ludzi polskiego hip-hopu, szlifować swoje umiejętności i nabierać scenicznego obycia grając m.in. na Open’erze. Spędzał też dużo czasu w studiu, ale finalnie wszystkie te doświadczenie nie przełożyły się na jego solowe wydawnictwo. Dał światu tylko kilka demówek, wspólną epkę z Greenem i Klifordem z NTK oraz pokazał się w ukrytym kawałku na płycie Ostrego „OCB”.
„Pierwsze poważne podejście do zamknięcia solówki miałem w 2013 roku, drugie w 2015, a moja debiutancka epka finalnie ukazała się dopiero w… 2019. (śmiech) Z perspektywy czasu uważam, że to po części oczywiście moja wina, bo mogłem być bardziej konsekwentny i iść za ciosem już w 2006 roku, ale z drugiej strony: przyznaję, że brakowało mi menedżera – osoby, która pomogłaby mi ogarnąć te wszystkie sprawy organizacyjne, a ja mógłbym skupić się tylko na pisaniu tekstów i nagrywaniu kolejnych kawałków. Niestety nie spotkałem przez długie lata na swojej drodze takiego człowieka. W Łodzi nie było tylu wytwórni co np. w Warszawie czy chociażby na Śląsku. Przełom nastąpił dopiero w momencie, gdy skumałem się z Michałem z More & More Records. On pomógł mi sfinalizować i wydać mój debiut” – przyznaje szczerze autor „EP2K13”. Płyta spotkała się z pozytywnym przyjęciem i obecnie jest nie do kupienia w pierwszym obiegu, ale wytwórnia nie wyklucza wydania jeszcze śladowego nakład. Hryta w tej chwili koncentruje się na dopinaniu materiału na następny krążek, który światło dzienne ujrzy na wiosnę. Raper zapytany o to, jaki klimat obecnie panuje na łódzkiej scenie, mówi: „No, nasza scena jest taka hmm… rodzinna. Jest kilka osób, które pewnie za chwile wypłyną na szersze wody. Dzwonimy do siebie raz na jakiś czas, składamy życzenia na święta. Częściej pytamy o zdrowie niż o plany wydawnicze”.
Cały tekst poświęcony łódzkiej scenie znajdziesz tutaj.