Nowa solówka Wigora to dobry pretekst, by przypomnieć kilka kawałków, w których wziął udział na przestrzeni ostatnich 23 lat. Od nagrywek na kompilację Smak B.E.A.T. Records, przez utwory z płyt Morwy, świetnego albumu z Jurasem, aż po numery z „1978”. Dużo anegdotek i ciekawych historii nie tylko z najntisów.
Wigor: Numer pochodzi z naszego debiutanckiego krążka: „Te słowa mówią wszystko”. Album powstawał przez rok. Płytę udało nam się zmiksować z Grzegorzem Piwkowskim, który współpracował m.in. z T.Love, Hey, Myslovitz czy Edytą Górniak. Wtedy nie do końca było wiadomo, jak powinno się miksować rap i… to chyba słychać. Waco powiedział nawet kiedyś, że ta płyta jak na hiphopową produkcję brzmi trochę rockowo. (śmiech) Nie wszyscy wiedzą, ale bit do „B.S.N.T” wyprodukował Tede, który w tamtym czasie robił sporo muzyki. Można powiedzieć, że tytuł kawałka wszedł na dobre do potocznego języka i do ulicznej kultury w naszym kraju. Do dziś słychać nowe kawałki, w których pojawia się ten wers. Pomysł na numer był moją inicjatywą. Pamiętam dzień, kiedy napisałem zwrotkę, refren i poszedłem do chłopaków. Uznaliśmy, że na płycie musi znaleźć się taki ziomalski hołd. Po latach kilka razy musiałem odpierać zarzuty, bo nie wierzono nam, że to my, jako pierwsi w polskim hip-hopie użyliśmy słów: „Braci się nie traci”. Nigdy nie spotkałem się z takim zdaniem nawet w żadnej książce czy innym albumie, w necie też nic takiego nie znalazłem. Jeśli ktoś ma inny podgląd na sprawę, to proszę o jakiś dowód, że przed 2000 rokiem gdzieś padło takie zdanie. Słowa na tyle się przyjęły do życia codziennego, że ludzie wrzucają je sobie pod skórę albo chodzą w koszulkach z „B.S.N.T”. Jest to też znane hasło w środowisku kibicowskim. Kilka lat temu nawet Kali z Popkiem nagrali utwór o takim samym tytule. Chciałbym, by ludzie pamiętali i wiedzieli, że to my jako pierwsi rzuciliśmy hasło „Braci się nie traci” – cały materiał odnajdziecie tutaj.