Jeden z najważniejszych B-Boyów w historii, członek nowojorskiej ekipy Rock Steady znalazł czas, by opowiedzieć o tym, jak dorastało się w latach 70. na Bronxie, zakradaniu się do gramofonów i o tym, że hip-hop w tym czasie mógł być wszystkim.
Zostawmy disco, pogadajmy o hip-hopie. Jak ważne były dla ciebie narodziny tej muzyki i kultury?
Wiesz, ja zacząłem tańczyć w 1977 roku, słowo „hip-hop” pojawiło się dopiero w okolicach 1982 roku. Więc tak naprawdę nigdy nie przywiązywałem wagi do terminologii. Kiedy zaczynałem, liczyła się tylko muzyka, nie miało znaczenia, jaki to jest „gatunek”. Hip-hop w tym czasie mógł być wszystkim. W 1979 roku, kiedy Grandmaster Flash zaczął ciąć utwory, miałeś w nich wszystko – nawet rock, metal, AC/DC. Potem MC’s zaczęli z czasem przejmować mikrofon, ale to jeszcze nie był rap ani hip-hop jako gatunek. To były emocje, to była zabawa. Tylko to się liczyło.