B-Girl BGA: Byliśmy ulicznymi wojownikami

Jakiś czas temu zaproponowano mi zrobienie małego hałasu przed tegoroczną edycją Red Bull BC One, a że Red Bullowi się nie odmawia:)… to przygotowałem kilka wywiadów z ludźmi, którzy zajmują/zajmowali się breakingiem w naszym kraju. Na początku marca w sieci pojawił się pierwszy z nich. Rozmowę z Bogną spokojnie można potraktować, jako suplement do wystawy „Zajawka. Śląski hip-hop 1993-2003”, która w ubiegłym roku zaprezentowana została w Muzeum Śląskim. Porozmawiałem z nią o przyjaźni, tym, co działo się w Mega Clubie na Dworcowej i ucieczce od szarej rzeczywistości Katowic lat 90.

Najtrudniej było wówczas z muzyką, która w tańcu jest najważniejsza. Pamiętam, że w świat muzyczny wprowadzał mnie mój serdeczny przyjaciel Primo, z którym spędziłam wiele godzin, oglądając „Yo! MTV Raps” na kasetach VHS w jakości, która pozostawiała wiele do życzenia. Muzyka była tak trudna do zdobycia ze względu na jej specyfikę, że jak teraz ją wyszukuję, to nie potrafię uwierzyć, że jest tak blisko w zasięgu moich uszu. W początkowym wieku mojego dorastania artyści, którzy mieli na mnie największy wpływ to na pewno: Ice MC, Technotronic, 2 live crew, Deee-Lite. Następnie, już bardziej świadoma swojego gustu muzycznego, sięgnęłam po raperów, których słucham do dziś: Jeru the Damaja, A Tribe Called Quest, Genius GZA, The Pharacyde, Slick Rick, Das EFX, no i mój ukochany Busta Rhymes. Jeśli chodzi o taniec, to uwielbiałam rytm Zeb.Rock.Ski, Soul of Mischief, Rock Steady Crew i Funkmaster Flexa. Są też takie utwory, których do tej pory ciężko mi się słucha, bo są głębokie, smutne i otwierają drzwi, za którymi kryją się rzeczy trudne dla mnie do zrozumienia, nawet dzisiaj, po latach. Mam na myśli chociażby Group Home czy pierwszy album Outkast.

Cały materiał znajdziecie pod tym linkiem.