B-boy Yarko (Polskee Flavour) – czyli jeden z najbardziej utytułowanych i stylowych tancerzy w historii polskiego breakingu powiedział mi, że Azizi Hustlazz to ekipa, która miała kiedyś największy wpływ na rozwój polskiej sceny. Takich osób jak Yarko jest naturalnie więcej, a jednym z wydarzeń, które otworzyło wrota dla polskiego breakingu i zwróciło uwagę całego b-boyowego świata na nasz kraj, była bitwa Azizi Hustlazz z Team France w 2004 roku na jednej ze stacji paryskiego metra. O walce opowiedział mi dwa lata temu El Cookizo.
Nasz wyjazd do Paryża na bitwę z Team France to naprawdę niezła akcja. Po jakieś imprezie w Krakowie, Cetowy wracał sam pociągiem do swojego domu. W pewnym momencie podroży, do pociągu, którym jechał Bartek, weszła pewna dziewczyna. Cet postanowił do niej pójść, by podróż minęła szybciej. Dziewczyną była Polką, która na stałe mieszka w Paryżu i była redaktorką największego hiphopowego, francuskiego serwisu internetowego style2ouf.com. Cet poopowiadał jej historie naszej ekipy – czym się zajmujemy, ile tańczymy i tak dalej. Po powrocie do Gdańska, zadzwonił do mnie, żeby opowiedzieć mi o tej niecodziennej sytuacji i dał mi do niej namiar. Podesłałem jej kilka naszych klipów, ona z kolei kilka tygodni później – będąc w Paryżu – pokazała materiał Youvalowi, który już wtedy był organizatorem wielu eventów we Francji. Strasznie podjarał się naszymi filmami i napisał mi maila, w którym zapytał, czy chcielibyśmy przyjechać do Paryża i trochę potańczyć. Odpisaliśmy mu, że potańczyć to sobie możemy z kolegami w Polsce, ale chętnie przyjedziemy pokazać Francuzom, jak się tańczy i przy okazji skopać im tyłki. Sam już wiesz, jak charakterni Francuzi mogli na coś takiego zareagować. (śmiech) Napisali nam, że jak jesteśmy tacy mądrzy, to mamy przyjechać i pokazać, na co nas stać. No i co mogliśmy zrobić?
Warto tutaj dodać, że początek lat 2000 to swoisty rozkwit tego wszystkiego, co nazywane jest w b-boyingu „french style”, który był dla nas ohydną pochodną b-boyingu. Bardzo nie lubiliśmy tego francuskiego stylu, tym bardziej zależało nam, żeby tam pojechać i im coś wytłumaczyć. (śmiech) No i stało się. Youval zorganizował ekipę z Paryża i nasze spotkanie z nimi w metrze, na stacji La Defence. Zebraliśmy się i pojechaliśmy pokazać swoje umiejętności. Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitał nas specjalny ochroniarz – przysłany przez organizatorów – który miał nas przestraszyć. Wiesz, że niby on jest nam niezbędny, bo będzie tak ostro. Liczyli na to, że nas skompromitują. Można się domyślić, jak to na nas zadziałało. Muszę też powiedzieć, że to była klasyczna, staroszkolna bitwa bez limitu czasowego i sędziów – po prostu b-boying w stu procentach. Ta bitwa otworzyła szeroko drzwi dla polskiego b-boyingu i, przede wszystkim, zwróciła uwagę całego b-boyowego świata na nasz kraj. Od tego momentu, wszyscy wiedzieli, że w Polsce też jest niezła kuźnia talentów, z której na pewno wykuje się coś dobrego. (śmiech) W ogóle cały wyjazd był tak szalony i tyle się działo, że wywiad musielibyśmy poświęcić tylko temu. (śmiech)
Jak Francuzi zareagowali na porażkę?
Ludzie byli w totalnym szoku. Podchodzili do nas, przybijali piątki i gratulowali. Myślę sobie, że Francuzi na gorąco byli przekonani, że to oni wygrali, bo jak mówiłem wcześniej, nie było tam sędziów, ale ulica oceniła to inaczej. Kilka dni później, spacerując po Paryżu, podchodzili do nas ludzie i rozpoznawali nas na ulicy, gratulowali tego, co wydarzyło się na stacji metra. Paryski hip-hopowy świat huczał o tym głośno. Youval napisał nam w mailu, że było wybornie i był bardzo podjarany całym wydarzeniem.
Cały wywiad z El Cookizo przeczytacie tutaj.