Dwa dni temu redaktor naczelny „Gazety Magnetofonowej” poinformował, że w 2020 roku kwartalnika poświęconego polskiej muzyce już niestety nie będzie. GaMa ukazywała się od końca 2015 roku. Pieniądze na wydanie pierwszego numeru redakcja zebrała w akcji crowdfundingowej. Nakład gazety wynosił 5 tysięcy egzemplarzy, a osób, które z chęcią po nią regularnie sięgały, było około 2,5 tysiąca. Archiwalne numery będzie można jeszcze przez miesiąc kupować na stronie GaMy. Poniżej oświadczenie Jarka Szubrychta.
To dziś. Chciałbym z serca podziękować tym wszystkim, którzy dali się zwariować i współtworzyli ze mną „Gazetę Magnetofonową”. Zarówno tym najbardziej szalonym, co towarzyszyli mi od początku do końca, jak i tym, dla których to był mało istotny epizod – dla mnie zawsze bardzo ważny. Wybaczcie, że nie będę Was wymieniał i oznaczał, ale boję się, że o kimś zapomnę oraz jest Was tak dużo, że Facebook niechybnie potraktowałby to jako spam. Pięknie dziękuję tym, którzy gazetę czytali i tym, którzy udzielali nam wywiadów lub podsyłali swoje piosenki do oceny. Ludziom, firmom i instytucjom, bez wsparcia których nie mielibyśmy szans. Jesteście najlepsi! Ale klamka zapadła: „Gazety Magnetofonowej” w 2020 roku nie będzie. Nie mam już sił na walkę z żywiołem, na sprawy związane z organizacją pracy redakcji, kwestie stricte wydawnicze, pozyskiwanie funduszy… Przez ostatni rok miałem pogłębiające się wrażenie, że to gazeta mnie ma, a nie ja ją i nie było to miłe uczucie. Moja decyzja nie jest nagła i nieprzemyślana: ostatni numer nie bez powodu nosi tytuł „Wolność” – wybieram wolność! Nie chciałem kompromisów. Nie chciałem zmniejszać nakładu, objętości, pogarszać jakości, przenosić się do sieci itp., itd. Cieszę się, że nie obniżyliśmy lotów, że zakończyliśmy ten cykl świetnym numerem. Plan minimum zakładał 5 wydań, kończymy po 17. – nie czuję się więc pokonany. Wręcz przeciwnie. Marzyłem o takiej gazecie i spełniłem swoje marzenie, czego każdemu życzę. Kiedy zaczynaliśmy, ludzie pukali się w głowy, że chcemy wydawać pismo wyłącznie o polskiej muzyce, bo „o czym tu pisać?”. Dzisiaj przekonanie o jakości i różnorodności polskiej sceny jest powszechne i cieszę się, że mogliśmy do tej lawiny dorzucić kamyczek albo dwa. Jestem dumny z tego, że na 1500+ stronach rzetelnie udokumentowaliśmy to, co się działo w polskiej muzyce przez ostatnie cztery lata z okładem. Żałuję tylko tych artystów, płyt i zjawisk, których opisać nie zdążyliśmy, ale na pewno ktoś przejmie pałeczkę, natura nie znosi próżni. Najbardziej jednak żałuję, że taka świetna redakcja rozbiegnie się do swoich zajęć – więc będę czytał naszych autorów w innych miejscach, z wielkim zainteresowaniem oraz ukłuciem zazdrości i rozczarowania, że to nie poszło w GaMie. Ja też będę obrabiał swoje poletko: w „Gazecie Wyborczej” i w książkach, o czym już niebawem. Jeszcze przez miesiąc będzie można kupić numery archiwalne, jeśli ktoś ma ochotę, a później zamykamy sklepik i zapraszamy do bibliotek.