Niespełna rok temu zmarł absolutny gigant polskiej muzyki. Autor takich dzieł jak: „Music for K”, „Dark Eyes”, „Balladyna” czy cudownej płyty „Suspended Night”. Stańko zostawił po sobie godziny wspaniałej muzyki, ale i barwną autobiografię „Desperado”. Tomasz Stańko był inspiracją dla wielu polskich artystów, jednym z nich jest Dono – weteran śląskiej sceny rapowej, założyciel Tewu.
„Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego spotkania z mistrzem. Było to około 2000 roku na koncercie w Świętochłowicach. Towarzyszył mi niemały stres, ale mimo to, postanawiam do niego podejść z kasetą magnetofonową w ręku. Słyszę w oddali trąbkę, słyszę ją coraz głośniej, wchodzą do pomieszczenia. Okazuje się, że przerywam im próbę, co lekko zdenerwowało Tomasza, ale… dzieje się! Przedstawiam się, wręczam kasetę, zamieniam kilka słów i odchodzę. Czekam na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony, ale niestety bez skutku. Mijają lata, a ja wciąż mam w głowie plan, który próbuje zrealizować – zaprosić Tomasza Stańkę na moją płytę! Szukam kontaktu, zdobywam numer telefonu i wiele razy próbuje się zebrać, by do niego zatelefonować, ale nigdy nie mam na tyle odwagi. Czas nieubłaganie płynie dalej. W moim muzycznym życiu wiele się zmieniło – na koncie mam już solową płytę i trzy albumy z Tewu. Pewnego dnia zadzwonił do mnie znajomy z pytaniem, czy jadę na koncert Tomasza do Katowic… Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Tym razem zabrałem ze sobą płytę i ruszyliśmy. Po koncercie witam się po latach z Tomaszem, wręczam materiał, chwilę rozmawiamy i zapraszam na mój album… Czekam… Nawet gdy się odważę, to już do niego nie zadzwonię…” – wspomina Dono.