Czas na kolejny odcinek cyklu „To nie jest wywiad”. Tym razem goszczę dziennikarza muzycznego Andrzeja Całę. Ze współautorem książki Antologia Polskiego Rapu rozmawiam między innymi o: wytwórni Duck Down, niedocenionych polskich producentach i o tym, dlaczego warto czekać na nowy krążek Pete Rocka.
Książka „Beaty, Rymy, Życie”… to bez wątpienia dla mnie powód do dumy i pamiątka okresu, gdy nie mam zielonego pojęcia jakim cudem dzieliłem czas na studia, pracę w jednej redakcji i współpracę z kilkoma innymi, rozwijający się związek i regularne imprezowanie. To chyba było trochę życie na zasadzie, że jeśli masz chociaż pół wolnej godziny w tygodniu, to znaczy, iż musisz dołożyć sobie przynajmniej jedno zajęcie. A tak poważniej – zrobiliśmy fajną, wartościową rzecz jako bardzo młodzi ludzie. Z pasji, zajawki, bez patrzenia na kwestie finansowe. Regularnie dostaję od ludzi wiadomości, że opierają swoje prace licencjackie czy magisterskie o fragmenty “BRŻ” i co mam ukrywać – szalenie mi wtedy miło, a wręcz się wzruszam.
Miło wspominam mój wywiad z… w zasadzie każdy! Może z trzech-czterech nie wspominam miło. Ale skoro trzeba jakoś konkretniej to na pewno wielkie wrażenie zrobił na mnie RZA. Miałem wtedy 20 lat, to był pierwszy rok mojej pracy, może z czwarty-piąty wywiad z kimś z zagranicy i padło na takiego króla… Okazał się bardzo dobrym, wdzięcznym rozmówcą, ujął mnie poczuciem humorem, dystansem do siebie. Nie mogę jednak tutaj nie wspomnieć o tym, jak doskonale wspominam współpracę z Marcinem Flintem przy wspólnych wywiadach w ramach cyklu “Bez Dogrywki” dla T-Mobile Music. Zrobiliśmy kilkadziesiąt rozmów, z których przynajmniej dwie trzecie uważam za bardzo dobre, a jedną trzecią za wyborne łamane na wzorowe.
Kawałek, który powalił mnie w 2018 roku na kolana… „Kintsugi” duetu Children of Zeus. Zarówno z powodów stricte muzycznych, jak i personalnych, które zostawię dla siebie.
Najbardziej niedocenionym producentem z Polski jest… ajajaj, ależ trudne pytanie. W tym sensie, że jest ich kilku. Nie wybiorę jednego, podam trzech – Galus, Czarny HIFI i… Ten Typ Mes. Nie patrz tak dziwnie, ja naprawdę nie wiem, czy wolę Piotrka jako rapera czy beatmakera. Jego stylówa, szczególnie z początków kariery, była w Polsce czymś naprawdę unikatowym.
Raperem z najrówniejszą dyskografia jest… no tutaj akurat nie mam żadnych wątpliwości – zwycięzcą może być tylko Kendrick Lamar.
Lubię muzykę z wytwórni Duck Down, ale… nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłem od nich jakąś płytę. Serio. Chyba Pharoahe Monch w 2011 r. Niezwykle cenię Duck Down za pierwszych 10 lat działalności, tę drugą dekadę zwyczajnie szanuję, bez większych emocji jednak.
Czekam na nowego Pete Rocka, bo… to Pete Rock, czyli Soul Brother nr 1! Wychowałem się na jego płytach, bitach, więc czego by nie zrobił, zawsze sprawdzę. Czy jakkolwiek się zachwycę, to już zupełnie inna para kaloszy.
Zespół, którego fenomenu nigdy nie zrozumiem to… uparłeś się z tymi trudnymi pytaniami. Trudno, już to kiedyś powiedziałem, niech będzie – Kaliber 44. Doceniam ich osiągnięcia, płycie “W 63 Minuty Dookoła Świata” daję 9 na 10, ale tak ogromnego fenomenu związanego głównie z ich debiutem nigdy nie skumam.
ABB to label, który… miał pododdział ABB Soul, a w nim ukazało się kilka naprawdę świetnych płyt. Np. Lizz Fields “By Day By Night” z genialnym kawałkiem “I Gotta Go”. Nie zapomnę nigdy, jak przed koncertem The Roots w Berlinie w 2004 r. utwory na zrobienie klimatu puszczał Questlove i wchodząc do Columbia Halle usłyszałem właśnie ten numer. Poczułem się tak wspaniale jak na pierwszej randce z najpiękniejszą dziewczyną, którą poznałem w życiu. A teraz już muszę lecieć, spacer po Saskiej Kępie sam się nie zrobi! (śmiech)
Tutaj pocztówka z 2011 roku w postaci „Siedmiu cali” z Calakiem.