Siwers: Chciałbym, by słuchacze mieli większą świadomość muzyczną

Ostatni miesiąc ubiegłego roku obfitowała w wiele ciekawych hip-hopowych premier. Nie ulega wątpliwości, że za taką uznać należy solową płytę Przemysława Gzowskiego – ukrywającego się na scenie pod pseudonimem Siwers. Z filarem brygady JWP/BC rozmawiam m.in. o: ukraińskiej elektronice, polówkach Lacosty, porównaniach do…  zespołu Monopol i Świeżym materiale Waca.

zdjęcie: kvcper

Zacznę od brzydkiego słowa – doniesiono mi, że wywiady nie są twoją ulubioną formą rozrywki.

Masz dobrego informatora. Głównie chodzi mi o wideo wywiady – stresuje mnie kamera, źle się przed nią czuję (śmiech). Chociaż powiem ci szczerze, że byłem jakiś czas temu w audycji u Numera – a jak wiadomo, kamera jest tam zamontowana  na stałe – i nie było aż tak źle. Chyba się przełamałem. Poza tym nie lubię rozmawiać z obcymi (śmiech).

Należysz chyba do osób, które najchętniej promowałyby swoją muzykę, bez pokazywania twarzy.

Zdecydowanie! Niestety w dzisiejszych czasach taka forma promocji jest raczej nie do przyjęcia. Naprawdę nieliczni mogą sobie na coś takiego pozwolić. Raz na jakiś czas trzeba wyświetlić się np. z jakimś zdjęciem na instagramie.

Zanim porozmawiamy o twoim najnowszym albumie, chciałbym poruszyć temat mixtape’u Klasyk indywiduales, który dodawałeś w przedsprzedaży. Dlaczego postanowiłeś odświeżyć ten projekt akurat teraz?

A dlaczego nie (śmiech) ? Słuchaj, Huśtawki to pierwsze wydawnictwo, które ukazuje się w moim labelu. Uznałem, że to dobry moment, by ludzie otrzymali ode mnie taki bonus. Nie ma tutaj głębszej filozofii, po prostu. Poza tym Klasyk indywiduales to mój pierwszy solowy materiał i dopiero teraz doczekał się fizycznego wydania. Należało się to słuchaczom, którzy są ze mną najdłużej.

Jak wraca ci się do tego materiału po latach?

Nie słucha się go lekko i przyjemnie, bo krążek ma już swoje lata. Przez ten czas wiele rzeczy się zmieniło w moim życiu, moje podejście do muzyki diametralnie się zmieniło, sama muzyka się zmieniła. Na pewno nie czuje zażenowania słuchając Klasyka, bardziej śmieję się z tego, co mówię na albumie (śmiech). Nie wstydzę się tego krążka, to na pewno.

Wspominasz, że Huśtawki wypuściłeś sam. Planujesz rozbudować  label o nowych artystów? Czy będzie to raczej wytwórnia jednego artysty?

Na tę chwilę nie planuje wydawać nikogo oprócz siebie. Label stworzony został do samoobsługi – wydawnictwo samoobsługowe. Swoją drogą, mogłem tak nazwać tę wytwórnię (śmiech). Wiesz, własny label ma swoje plusy i minusy – nikt tutaj niczego za mnie nie zrobi. Z drugiej strony cieszy mnie pełna autonomia.

Skąd u ciebie miłość do ciuchów Lacosty?

Kurde, polo z krokodylem pamiętam od dziecka i to logo jakoś zawsze mi się dobrze kojarzyło z fajnymi kolorkami, z takim casual’owym sznytem, polówki Lacosty to klasyk. Jeżeli chodzi o drugą stronę barykady w refrenie, to wiadomo, komu Hugo Boss szył mundury ponad pół wieku temu (śmiech). Przy tworzeniu Krokodyla włączyła mi się taka moja wesoła twórczość i utwór powstał bardzo spontanicznie. Zmywałem sobie naczynia w domowym zaciszu, ubrany w polo z krokodylem (śmiech). Zwrotki i refren powstały w 40 minut. Spontan!

Ile w tym kawałku jest ironii?

Właśnie bardzo dużo. Dziwie się, że tak wiele osób odebrało ten numer śmiertelnie poważnie. Wiesz, porównań do „W aucie” Sokoła i Pona czy twórczości Monopolu było sporo. Ja na ten utwór patrzę inaczej. Nie chcę się wywyższać, ale mam nieco większy horyzont muzyczny niż przeciętny słuchacz, który słucha tylko i wyłącznie polskiego rapu. Fajnie by było, gdyby polscy odbiorcy nie byli ograniczeni muzycznie i zagłębiali się również w inne gatunki muzyczne. Chciałbym, by słuchacze byli osłuchani, oczytani i mieli większą świadomość muzyczną.

Ty tworząc ten kawałek inspirowałeś się…

Jest kilka rzeczy, które przychodzą mi do głowy. Jeżeli znasz moją twórczość, to wiesz, że robiłem już wcześniej rzeczy w podobnym klimacie – chociażby na albumie z Parzelem mam utwór Mam ten stan. Inspirowałem się francuzami z ekipy 113, których kiedyś mocno katowałem, oczywiście Kavinskym, elektronicznymi rzeczami z Holandii, no i ukraińskim zespołem Griby. Sam widzisz, że trochę tych inspiracji było.

W ostatnim czasie podróżowałeś trochę po świecie i – siłą rzeczy – mogłeś nabrać dystansu do rodzimej sceny hip-hopowej. Pomysł na krążek pojawił poza granicami naszego kraju?

Właściwie to nie. Pomysł na album narodził się… w Warszawie, na Muranowie (śmiech). Prawda jest taka, że nie miałem jakiejś szerszej koncepcji na tę płytę. Pisałem teksty, nagrywałem numery i na końcu okazało się, że wszystko tworzy zajebistą całość, tak jak chciałem. Podróże nie miały większego wpływu na efekt finalny Huśtawek. Podróże, które wpłynęły na brzmienie i treść albumu to te muzyczne. Żyjemy w czasach wszechobecnego internetu, stąd też bez problemu łatwo zapuścić się w różne muzyczne rejony. Inspiracja czyha na mnie każdym kroku.

Jaki jest ten lek na przerośnięte ego u raperów?

Wpierdol (śmiech). A odpowiadając zupełnie poważnie – chyba porządna lekcja pokory, zderzenie z rzeczywistością i bolesne zejście na ziemie.

(śmiech) Ale – mówiąc zupełnie poważnie – czy wysokie mniemanie o sobie i swoich umiejętnościach nie jest przypadkiem czymś, co idzie w parze z rapem?

Nie no jasne, że tak, ale w tym wersie miałem na myśli totalnie skrajne przypadki i tu nawet nie chodzi o raperów, a ogólnie o ludzi, którzy czują się lepsi od innych. Wysoka samocena jest, jak najbardziej na miejscu, mi bardziej chodzi o przerost, czyli o sztucznie napompowany balonik… zanurzamy się już chyba w zbyt obyczajowe tematy (śmiech).

Skąd pomysł, by na krążek trafił tylko jeden utwór instrumentalny? Jesteś przecież nie tylko raperem, ale również – a może przede wszystkim – producentem.

Zostawiam to sobie na inną okazję, na inne wydawnictwo – album w stu procentach instrumentalny. Na tym krążku chciałem bardziej skupić się na warstwie tekstowej i rapowej.

Skoro planujesz projekt instrumentalny, to może i doczekamy się albumu producenckiego?

Kilka lat temu miałem pomysł, by stworzyć taki krążek. Miałem przygotowaną już muzykę. Stworzyłem nawet listę raperów, do których chciałem uderzyć, ale ostatecznie postanowiłem odłożyć ten temat na później. To był też okres, kiedy nagrywaliśmy JWP/BC, więc trudno było to wszystko pogodzić. Prawdopodobnie taki album powstanie, ale ciężko mi powiedzieć kiedy.

Mógłbyś na koniec naszej krótkiej rozmowy, wskazać album producencki, który jest dla ciebie absolutnym klasykiem?

Odpowiedź jest prosta – postawiłbym na Świeży materiał Waca. Na tym albumie czuć ten stary, warszawski klimat. Piękna płyta.

Waco ukształtował cię w pewien sposób jako producenta?

Bardzo szanuję jego twórczość producencką, ale myślę, że jego osoba nie miała na mnie aż tak dużego wpływu.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz