Barto’cut12 – Rookie

Recenzja: Rookie

Pewny siebie, bezpretensjonalny, wyluzowany i normalny, tak, normalny. W wielkim skrócie tymi słowami można opisać Bartka na debiutanckim albumie „Rookie”. Raper staje w opozycji do zidiociałych, roszczeniowych, głuchych i odpornych na zdrowy rozsądek kolegów po fachu, którzy częściej biorą do ręki swojego iphone’a niż wartościowy album. Takich młodych, polskich raperów to ja na swojej stronie promował będę z chęcią.

Pochodzącemu z Jastrzębia Zdrój raperowi nie są obce takie pojęcia jak: follow up, piąty element, szacunek – szczególnie dla starszych artystów. W kawałkach z chęcią opowiada o swoich inspiracjach, nie kryje, że bliska jest mu muzyka Quasimoto, MF Dooma, Wu-Tangu i  ATCQ. Co ważne, nie odcina się od polskiego rapu, nie trzeba specjalnego wysiłku by odczytać, że Eis, Eldo, Pezet, Diox i Hades to twórcy, którzy niejednokrotnie gościli w jego głośnikach. Z drugiej strony, w kawałku „Rabarbar”, traktującym o jego wadzie wymowy, potrafi z łatwością rzucić uszczypliwym żartem w stylu „rabarbar mówię z dystansem, nie jestem Eldo i się nie wkurwiam„. Co ma do zaoferowania ponadto? Trochę się dziwię, że wytwórnia postanowiła w pierwszej kolejności promować „Rookie” kawałkiem „Proste”. O ile numer zapada w pamięć ze względu na bujający, nieszablonowy bit, fajne patenty podprowadzone od Quasimoto, to otwierający album „Nigdy nie myślałem, że zostanę MC” bije ten numer na głowę, zresztą nie tylko ten, ale i cały album! Pomysłowe pierwsze trzydzieści sekund, wizjonerski bit ze wzorowo pracującym basem, prosty a zarazem fajnie powiedziany tekst – tak robi się hiphopowy banger, absolutny pewniak do rozsadzenia każdego klubu w Polsce. Raper doskonale odnajduje się również w kawałkach spokojniejszych, refleksyjnych. Za przykład weźmy „Z serca”, w którym pokazuje, że twardo stoi na ziemi, rapując „muszę skończyć szkołę, nie bawić się tylko rapem”. Zmorą polskiego rapu od zawsze było moralizatorstwo i te wszystkie rady na życie. U Bartka tego nie słyszymy, gospodarz nie ma skłonności do prawienia morałów. Na szczęście ma skłonność do pisania dojrzałych i przemyślanych linijek, którymi mógłby obdzielić nie jednego starszego kolegę z wytwórni QueQuality i Step Records.

Olbrzymią zaletą płyty jest dobór bitów, przygotowanych przez samego Barto’cut12. Na debiucie postanowił pokazać przekrój swoich inspiracji. Całość można jednak spokojnie złapać klamrą i podpiąć pod awangardowe brzmienie najtisowe. Jest wszystko co niezbędne, by przekonać do siebie kogoś, kto nie przyjmuje do siebie, że hip-hop może brzmieć inaczej niż ten, który oferowali Madlib, Souls of Mischief i cała stara, dobra ekipa ze Stones Throw. Wszystko? No właśnie nie do końca. Bart nie jest producentem wybitnym, daleko mu do tego. Przykładowo w „Reklamie” przekombinował w zabawie ze sprzętem i odleciał za daleko. Pierwsze 1,5 minuty w „Rabarbarze” to dla mnie jakaś katorga, naprawdę uciążliwa rzecz w odbiorze. Na szczęście kawałek podzielony jest na dwie części i dobrze, bo tym sposobem Barto’cut 12 zamknął płytę w bardzo efektowny sposób.

Czego brakuje na „Rookie”? Momentami producenta, który mógłby wywrócić album do góry nogami. Panczlajnów zapadających w pamięć. Linijek, w których młody raper pokazuje pazur i… znanych przedstawicieli rodzimego hip-hopu, którzy pozwoliliby popchnąć ten album dalej. Obawiam się, że krążek przejdzie niezauważony, choć szybka sprzedaż 100 sztuk fizyka w przedsprzedaży pozwala mieć nadzieję, że będzie inaczej. Co by się nie wydarzyło, chłopak z Jastrzębia stawia na scenie pierwszy krok. Jestem przekonany, że za rok będzie można wymieniać go jednym tchem z Otsochodzi i Sariusem. Trzymam kciuki.

Wydawca: Lekter Records

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz