Vienio jest artystą, któremu nigdy nie można było odmówić konsekwencji, odwagi, charyzmy, otwartej głowy i pasji do muzyki. Nie oszukujmy się, ostatnie projekty rapera nie odbijały się szerokim echem na rodzimej scenie hip-hopowej. Mam nadzieje, że w przypadku tej płyty będzie zupełnie inaczej, i to pomimo tego, iż krążek w odbiorze do najłatwiejszych nie należy.
Już dawno temu Vienio dał znak, że nie interesuje go odbiór tylko ortodoksyjnych hip-hopowców, a chce sięgać znacznie szerzej i dalej, wyraz temu dał choćby na albumie „Profil pokoleń” wydanym trzy lata temu. Na „Hore” po raz kolejny udowadnia, że nie czuje najmniejszego lęku przed muzycznymi eksperymentami, a oddanie całej produkcji w ręce Qby Janickiego jest tego najlepszym dowodem.
Właśnie, Qba Janicki – ceniony producent, inżynier dźwięku, perkusista związany z kwintetem Wojciecha Mazolewskiego wyprodukował w całości album, w którym zmieszał ze sobą dziką elektronikę i awangardowy hip-hop rodem z najlepszych czasów wytwórni Definitive Jux. Klasyczny hip-hop? Boom bap? Utarte schematy? Nie, tutaj tego nie znajdziesz. Muzyka na „Hore” jest inteligentna, dopracowana, a każdy dźwięk dokładnie przemyślany. Jeśli lubisz słuchać produkcji takich producentów jak El-P i RJD2, krążek zdecydowanie wpasuje się w Twój gust muzyczny.
Vienio? Vienio natomiast mnie bardzo zaskoczył. Nigdy dotąd nie potrafił tak bawić się słowem i flow jak robi to tutaj. Jest nieprzewidywalny, opowiada ciekawe historię, wyzbył się w niemal stu procentach banalnych tekstów, które przecież niejednokrotnie mu się przydarzały. Raper momentami ucieka w swoich tekstach w jakiś dziwny, paranoiczny, psychodeliczny świat, który na pierwszy rzut jest absolutnie niezrozumiały, by za moment mówić o rzeczach prostych, które dotykają każdego przeciętnego człowieka.
Jest coś do czego z chęcią się przyczepie – goście. Uważam, że na „Hore” kompletnie nie ma miejsca na innego rapera niż Vienio. Tylko słuchając Vienia słyszy się tą chemie jaka zachodzić powinna między raperem a producentem. Gościnny występ Siwersa i Knapa absolutnie nie powinien się zdarzyć, ci raperzy najzwyklej w świecie tutaj nie pasują, i jestem wręcz przekonany, że żaden inny polski mc nie odnalazłby się w świecie Kuby Janickiego i założyciela Molesty Ewenement.
„Hore” jest wydawnictwem bardzo spójnym i osobiście uważam, że to najlepszy solowy krążek w dyskografii Vienia. Trzeba tylko pamiętać o tym, że by w pełni zrozumieć i docenić ten album, należy poświęcić mu trochę więcej czasu niż przeciętnej polskiej płycie hip-hopowej. Zdecydowanie rzecz wielokrotnego użytku.
Ważna rzecz – to nie krążek Vienia, a Vienia i Qby Janickiego. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.
8/10
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.