Rzucamy anegdotkami związanymi z powstawaniem „Muzyki klasycznej”

Szef wytwórni T1-Teraz (label świętuję w tym roku swoje 20-lecie), która wydała m.in. „Światła miasta” Grammatika, czy „Na legalu?” Slums Attack, opowiedział mi jakiś czas temu o swoich sukcesach, ale i porażkach. Dziś wspominamy kulisy powstania wspólnej płyty Pezeta i Noona.

Arek Deliś: Album doskonały. Do dziś słucham go z przyjemnością. Powiem ci szczerze, że w moim osobistym rankingu stawiam ten krążek wyżej niż „Światła miasta”. Pezet już wtedy był bardzo docenianym raperem, który potrafił pisać hity, kawałki łapiące za serce, czy numery ego-tripowe. Jego pomysłowość mnie po prostu miażdżyła. Miał luz, flow, niebanalne porównania i swój styl. Kiedy usłyszałem płytę po raz pierwszy, to praktycznie nie miałem żadnych uwag. Uważałem nawet, że jest za krótka. Przykładowo taki „Slang” mógł spokojnie być wzbogacony o jeszcze jedną zwrotkę. „Muzyka klasyczna” do dziś kojarzy mi się z jedną sytuacją, która miała miejsce podczas robienia miksu płyty. Kiedy Noon dłubał przy materiale ze słuchawkami na uszach, ja w pomieszczeniu obok, na stole w kuchni, fajnie spędzałem czas z pewną dziewczyną, a za muzyczne tło robiła nam „Seniorita”. (śmiech) I tutaj przejdę do kolejnej anegdotki, o której chyba wie niewielu. W pierwotnej wersji „Seniority” rapował Pezet i bardzo utalentowana dziewczyna. Nie wymienię jej imienia, bo nie wiem, czy sobie tego życzy. W kawałku prowadzili między sobą dialog. Bardzo żałuję, że ta wersja nie weszła na tracklistę. Ortodoksyjny Noon uznał, że ta wersja się nie nadaje i ją usunął. Szkoda, bo lubiłem łamać schematy. Pamiętam, że Red, który bardzo jej nie lubił, powiedział: „Arek, nie lubię jej, ale nagrała zajebiste linijki”. A co by o Redzie nie mówić, to trzeba mu przyznać, że ma ucho do muzyki i rękę do odkrywania młodych talentów.