Miły ATZ: Mojej muzyki nie słuchają sezonowcy

Za blisko dwa tygodnie swoją premierę będzie miał pierwszy oficjalny album Miłego ATZ-ta, który w mojej opinii stworzył jeden z najciekawszych debiutanckich krążków ostatnich lat na rapowym podwórku. Nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji i porozmawiałem z nim o tym, czego można się po tym krążku spodziewać, ale nie tylko. Sprawdźcie zajawkę rozmowy i link do całości.

Głupszy chyba też nie. Chciałem jeszcze podpytać o to spoglądanie bliskim w oczy. Ty nigdy nie miałeś z tym problemu?

Zawsze obracałem się wśród ludzi, którzy prędzej strzeliliby mi liścia w twarz, niż zaakceptowali kłamstwo w moich tekstach. Nigdy nie musiałem nikomu z moich bliskich tłumaczyć się w stylu: „nie rozumiesz, przecież to tylko kreacja i fikcja literacka”, bo ktoś zauważył, że mój rap nie ma pokrycia w rzeczywistości. Jest odwrotnie. Ludzie, którzy są obok mnie, cenią we mnie to, że nikogo nie udaję. Świat raperów to chyba taki trochę równoległy wszechświat przenikający się z rzeczywistością zwykłych zjadaczy chleba. Żyjemy w swoim świecie i udowadniamy sobie nawzajem, kto jest lepszy, kto ma droższe ciuchy – zwłaszcza my, młodzi raperzy. Trochę to infantylne. Ta infantylność najbardziej rzuca mi się w oczy, gdy latamy po mieście z kamerą, kręcąc klip. Czuję wtedy, że ludzie mijający nas, w głębi duszy myślą sobie coś w stylu: „weź ty gówniarzu się za normalną robotę, a nie machasz łapami do kamery pod mostem, jak jakiś małpiszon”. Mam na pewno kilka linijek, których bym dziś nie powiedział.

Cały wywiad.