Luxon: Preemo, sorry, ale to nie ten bit, poprosimy o jeszcze jeden

Dla artystów, którzy wychowali się na brzmieniach z lat 90., współpraca z Preemo to nie tylko spełnienie marzeń, ale i poczucie, że nie można znaleźć się bliżej hip-hopu, bo to przecież najważniejszy hiphopowy producent w dziejach muzyki. Choć nie brakuje oczywiście słuchaczy, którzy twierdzą, że większy wpływ na rozwój hip-hopu miał np. Dr. Dre, który zmieniał oblicze gry co najmniej pięć razy: produkując płyty N.W.A., odkrywając Snoopa, Eminema, 50 Centa i Kendricka Lamara… Pewnie jest w tym sporo racji, ale fakty są takie, że to właśnie Preemo stworzył wiele nieśmiertelnych klasyków, siedząc w jednym studiu z Guru, Nasem, Biggim, M.O.P. czy Big L’em, a to wystarczający powód, by w moim rankingu zawsze zajmował pierwsze miejsce… No dobra, czasami na zmianę z Pete Rockiem.

Domyślam się, że Polaków, którzy robili podchody, by podjąć z nim pracę, było co najmniej kilkunastu. Efekt finalny udało się osiągnąć tylko Sokołowi, który miał zaszczyt przebywać w jego nowojorskim studiu i Luxonowi – nieco zapomniany producent z Warszawy, który w ciągu ostatnich lat tworzył muzykę m.in. z Reksem i Torae. I właśnie tego drugiego poprosiłem wczoraj o podzielenie się wspomnieniami z tejże kooperacji.

Historia mojej kooperacji z DJ-em Premierem tak naprawdę zaczęła się w momencie, kiedy pracując nad swoją producencką epką, wszedłem we współpracę z firmą Mass Denim. Dzięki nim do mojej płyty powstały teledyski. Współpraca z Massem przebiegała w fajnej atmosferze, dlatego postanowiliśmy, że nie skończymy tylko na epce. Z uwagi na zbliżające się 15 urodziny Massa, powstał pomysł mojego kawałka z Preemo i 15 polskimi raperami. Na mojej płycie pojawili się m.in. Termanology i Reks, którzy pomogli mi w dotarciu do legendy nowojorskiej sceny. Kontakt do Preemo (wcześniej do jego menago) zdobyłem w… jeden dzień. Nie bez znaczenia był pewnie fakt, że Reks został na tyle dobrze ugoszczony przeze mnie w Warszawie, że nie było żadnego problemu z poleceniem mojej osoby w Nowym Jorku. (śmiech)

Siano na całą akcję wykładały trzy firmy: Mass, Reebok i Urban City. Nie mogę publicznie powiedzieć, jakie były to pieniądze, ale jak się zapewne wszyscy domyślają, nie była to tania impreza. Po ustaleniu szczegółów z menedżerem Premiera otrzymałem już bezpośredni telefon do producenta Gang Starra. Jeśli dobrze pamiętam, to rozmawiałem z nim przez telefon chyba z cztery razy. Nie muszę chyba dodawać, jaka ekscytacja i stres towarzyszyły mi, kiedy wykręcałem pierwszy raz jego numer. (śmiech) Okazało się jednak, że stres był niepotrzebny, bo to bardzo sympatyczny gość. Porozmawialiśmy o Reksie, pytał mnie o to, na czym pracuję, pogadaliśmy trochę o MPC i o tym, że musi się w końcu przeonać do AKAI Renaissance. Wspominał też, że będzie jechał do Los Angeles i jeden z bitów (a wysłał nam w sumie trzy) spróbuje dla nas zrobić w studiu u Evidence’a.

Pierwszy, który przygotował, był moim zdaniem najlepszy, ale ciut zbyt wesoły i nie do końca pasował do koncepcji kawałka. Powiedziałem mu, że bit jest sztosem, ale utwór z założenia miał być bardziej mroczny. Z kolei przy drugiej produkcji (ten robił właśnie u EV w Los Angeles) poszedł w totalnie innym kierunku i… przegiął. (śmiech) Był zbyt mroczny i szczerze mówiąc mega wymagający. Wytłumaczyłem mu, że to za ciężkie brzmienie. Tak specyficznie pociął sample, że ciężko byłoby w naszym języku pod to dobrze zarapować. Przyjął to na klatę i powiedział, że zrobi kolejny. Wyobraź sobie, że w związku z tym musiałem Premierowi dwa razy powiedzieć „sorry, ale to nie ten bit, poprosimy o jeszcze jeden”. To nie była dla mnie komfortowa sytuacja. (śmiech) Na szczęście podszedł do tematu bardzo profesjonalnie i zrobił jeszcze jeden, ten właściwy. Podesłałem mu wtedy swój bit i sampel do tego fragmentu, na którym rapuje Siwers i Mes. Przez chwilę próbował go ugryźć, ale ostatecznie wykorzystał swój sampel. Jeśli ja miałbym decydować o bicie, który bierzemy, to postawiłbym na pierwszy. Niestety udało mi się przekonać do niego managera od strony Massa dopiero po czasie, kiedy bit znalazł już swojego właściciela. W numerze „Najsilniejsi przetrwają” ostatecznie są cztery produkcje, z tego trzy moje. Numer miksowaliśmy w Łodzi u Marka Dulewicza. Nim zaczęliśmy konkretne rozmowy z Preemo i jego menedżerem, sprawdzili kilka moich międzynarodowych kooperacji, które się im spodobały. Nie akceptowaliśmy już z nimi każdego rapera, który się w utworze pojawił. Zaakceptowali efekt. Byli z niego zadowoleni.