O.S.T.R. – Życie po śmierci

Recenzja "Życia po śmierci"

Od premiery „Życia po śmierci” mijają powoli dwa miesiące. Krajobraz po krążku wygląda, mniej więcej, tak: Ostry śmiałym krokiem zmierza po podwójną platynę za sprzedaż ponad 55 000 tysięcy płyt, koncerty wyprzedawane są z miesięcznym wyprzedzeniem (są sytuacje, w których organizatorzy zmuszeni są organizować dwa koncerty w tym samym miejscu, dzień po dniu), a album zbiera tylko i wyłącznie pozytywne recenzje. Lepiej być nie mogło.

Warto napisać to już teraz – „Życie po śmierci” to nie tylko najbardziej osobista płyta w karierze łódzkiego artysty, a najbardziej osobista, jaką kiedykolwiek nagrał polski raper. Ale czy kogokolwiek to dziwi? Ilu polskich artystów przeszło przez to, przez co przeszedł Ostry przez ostatni rok? No właśnie. Stąd też tytuł płyty należy traktować jak najbardziej dosłownie, tutaj nikt nie przesadza, nie koloryzuje i nie fałszuje.

Nie chcę zbytnio generalizować, ale myślę, że na żaden z albumów Ostrego nie czekano tak niecierpliwie jak na „Życie po śmierci”. Bardzo mylili się ci, którzy myśleli, że choroba negatywnie wpłynie na poziom umiejętności reprezentanta Asfalt Records. Raper na krążku nie zmarnował nawet chwili, każdy wers jest maksymalnie przemyślany i dopieszczony. O.S.T.R. bez krępacji, krok po kroku opowiada swoim słuchaczom o najgorszym okresie w swoim życiu – niespodziewanym zejściu ze sceny, utracie płuca, ciężkiej rehabilitacji, aż w końcu o wygranej z chorobą i upragnionym powrocie do koncertowania. Mam złą wiadomość do wszystkich tych, którzy narzekali, że Ostry na swoich płytach zbyt dużo miejsca poświęca najbliższym i rodzinie, tutaj miłość do bliskich podkreśla jeszcze częściej i jeszcze bardziej wyraźnie.

Killing Skills na płycie wykonali tytaniczną pracę. Od czasów „Podróży zwanej życiem” brzmienie tria nie mogło przejść rewolucji – i nie przeszło – choć nie sposób usłyszeć, że muzycy na kolejnej płycie Ostrego odkrywają zupełnie nowe sfery muzyczne i nie wyzbyli się ryzykanctwa. Killing Skills tylko momentami są wierni klasycznemu hip-hopowi, częściej słychać niepowściągliwość i śmiałe wycieczki w stronę nowoczesnej, ambitnej muzyki.

„Życie po śmierci” to cudowne podsumowanie piętnastolecia Ostrego na scenie. Szkoda tylko, że powstała w tak trudnych okolicznościach. Ale jak mówią: co cię nie zabije, to cie wzmocni. Ten krążek jest tego najlepszym przykładem.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz