fot. litl_szrszn
Ta rozmowa ze Słoniem dotyczy… muzyki. Może brzmi to banalnie, ale w czasach nieustannej gonitwy za plotkami wcale nie jest to takie oczywiste. Bezpośrednim pretekstem do spotkania był krążek Soccer Kick (produkcja: Returnersi), ale nie zabrakło innych tematów.
Swoją drogą – Nowy Jork to ważne miasto w kontekście waszego nowego albumu.
W okresie powstawania płyty byłem tam trzy razy. Któregoś dnia pojechaliśmy sobie na Coney Island i poszliśmy do sklepu Nemsa, który znajduje się 300 metrów od stacji metra. Wchodzimy do środka, a tam on. Oszalałem. Podbiłem do niego i zacząłem opowiadać o sobie. Powiedziałem, skąd przyleciałem, co robię i zaproponowałem wspólny kawałek. Oczywiście dodałem, że zapłacę mu za robotę, bo to żadna żulska akcja pod tytułem w imię hip-hopu. Wydaję mi się, że skumał, że to normalna gadka i że nie jestem jakimś farmazonem. Później kontakt się rozwinął i zaczęliśmy gadać na Instagramie i w końcu temat biznesowy przejął DJ Chwiał z Returnersów. Udało się nagrać. Takie współprace kosztują dziesiątki tysięcy złotych i gdyby nie moi słuchacze, to nie spełniałbym takich marzeń.
Jaki wyglądała z nim praca podczas kręcenia klipu?
Miał obsuwę, ale przyjechał do nas i powiedział, że ma dwie godziny, bo jedzie dalej kręcić program kulinarny z Ghostfacem. W sumie więcej z nim gadałem zanim nagraliśmy kawałek, niż podczas pracy nad teledyskiem.
Gadaliśmy o Nemsie, to teraz o innym gościu na płycie – Ill Bill.
Chyba po prostu napisałem do niego na Instagramie. Dla mnie i Returnersów ta współpraca to spełnienie marzeń. Mieliśmy z nim nagrać przebitkę, dosłownie jedno ujęcie na Brooklynie, ale plan się wysypał. Jego menedżerem jest DJ Eclipse. Chwiał był z nim cały czas w kontakcie. Jeden dzień był więc taki, że cały czas siedzieliśmy na szpilkach, czy się uda, ale nie tym razem. Na projekcie miał być jeszcze Vinnie Paz, ale to był okres, kiedy kończył swoją płytę i nigdzie się nie dogrywał. Chciałbym jeszcze zrobić kilka featów z ludźmi ze Stanów, ale rzeczy, które mi się marzą, są dla mnie nieosiągalne finansowo. Załóżmy, że dajesz komuś 10 tysięcy dolarów za zwrotkę bez teledysku, to chciałbyś, by ci się to zwróciło, a o to trudno, bo kawałek musiałby się stać jakimś viralem. Czyli tak naprawdę wydajesz prawdopodobnie w chuj siana po to, by mieć satysfakcję. W Ameryce, jeśli jest siano, to jest działanie. Pewien menedżer powiedział mi, że jeśli zapłacę, to dostanę zwrotkę w ciągu 24 godzin. No i tak się stało. Proste.
Cały wywiad znajdziecie pod tym linkiem.