Tagowaliśmy w Warszawie w 1996 roku z Mix Master Mike’em z Beastie Boys

Właśnie dla takich historii założyłem stronę. Akcja odbyła się w momencie, kiedy nasz kraj był dla amerykańskich twórców wciąż jeszcze miejscem obcym, nieznanym. Działało to w dwie strony, bo młodzi Polacy fascynujący się zachodnią kulturą żyli wyobrażeniami i tymi wszystkimi urywkami, które widzieli w telewizji i prasie. Teledyski, muzyka, ubrania – to wszystko było bardzo atrakcyjne, ale i niedostępne, odległe. Dlatego każdy, choć najmniejszy kontakt z amerykańskim hip-hopem na żywo, był wyjątkowym doświadczeniem. W 1996 roku do Warszawy, w której nie było jeszcze Złotych Tarasów, Żabek i LTE, przyjechał Mix Master Mike – didżej, który dwa lata później stał się członkiem Beastie Boys. Po koncercie udał się na nocny spacer po mieście z grupą młodych Polaków.

Kosi: Już gdzieś od 1992 roku chodziliśmy z ekipą na koncerty jazzowe – Jazz Jamboree i Warsaw Summer Jazz Days. Na tych jazzowych wydarzeniach tak naprawdę po raz pierwszy widziałem na żywo raperów. Pamiętam, że w tamtych czasach Michał Urbaniak był w stolicy z projektem Urbanator z jakimiś raperem, Gary Thomas też z kimś przyjechał do Akwarium. W 1996 do Sali Kongresowej przybyli Praxis (projekt muzyczny założony przez basistę i producenta muzycznego Billa Laswella – przyp. Dusty) z Mix Master Mike’em i DJ-em Diskiem w składzie.

Lucretia: Dzień przed koncertem byłam w klubie Trend, gdzie poznałam jakiegoś gościa. Wymieniliśmy kilka zdań i okazało się, że jest ze Stanów. Dziś to nic wielkiego, ale wtedy rzadko w Warszawie spotykało się Amerykanów. Następnego dnia poszliśmy z ekipą do Kongresowej.

CNE: Wiedzieliśmy, że na koncercie będzie hip-hop i że będzie jakiś didżej, ale bardzo się zdziwiliśmy, kiedy na początku na scenie pojawiło się ich trzech – Mix Master Mike, Disk i nie pamiętam, kto jeszcze. Rozpoczęli od sesji skreczowej, która trwała z 20 minut, więc połowa publiki ubrana w garnitury, która chciała posłuchać jazzu… wyszła z sali. My byliśmy do końca, poszliśmy nawet do pierwszych rzędów. Wyglądaliśmy hiphopowo, bo mieliśmy na sobie czapki Fila, baggy i dresiki.

L: Koncert był znakomity. Bardzo dobrze go pamiętam. W Sali Kongresowej był też ten gość, którego dzień wcześniej poznałam na imprezie. Poszedł do mnie, powiedział, że mnie pamięta i okazało się, że jest menedżerem Praxis. Zaczął nas wypytywać, gdzie można pójść na miasto. Powiedzieliśmy, że się nimi zajmiemy.

C: Po koncercie przyszedł do nas menedżer i powiedział, że chcieliby ruszyć gdzieś na miasto. No więc umówiliśmy się na „za godzinę pod Rotundą”. Faktycznie się pojawili. Przyjechali taksówką.

K: Poczekaliśmy na nich z CNE, Wzorowym, Frankiem i koleżankami. Bujaliśmy się po centrum. Poszliśmy m.in. kupić zioło do pubu Amsterdam na tyłach ASP – takie były czasy, że można było je tam łatwo nabyć. Po drodze tagowaliśmy z Mix Master Mike’em, podpisał się chyba na ulicy Złotej.

Franek (Stereofonia): Wzorowy miał puszkę farby i tagował w centrum, więc Mike ją pożyczył i zostawił swój podpis. Był tam przynajmniej przez dekadę, a może dalej jest? Nie wiem, bo dawno tam nie zaglądałem. Pamiętam tylko, że tagował białą farbą obok pubu Książęcego – nisko, pod szybą, więc tag był prawie przy ziemi.

C: Przeszliśmy pasażem Wiecha, gdzie Mike postawił taga, bo ktoś z nas (chyba DJ DFC) miał farbę. Podpisał się przy takim sklepie ze zdrową żywnością, obok Hybryd – tag był tam przez wiele lat. Później poszliśmy do legendarnego pubu po zioło dla chłopaków.

DJ DFC: Próbowaliśmy się wbić do Blue Velvet, ale ochroniarze nas nie wpuścili, bo byliśmy ich zdaniem źle ubrani – Master miał jakiś kreszowy dres i w ogóle. Tłumaczyliśmy, że to jeden z najlepszych didżejów na świecie, ale nie specjalnie ich to interesowało i kazali nam spierdalać.

F: Nie wpuścili nas do Blue Velvet, bo Mike i jego agent Alex Aquino nie spodobali się na bramce.

L: Z jakiegoś powodu nie wpuścili nas do klubu. Możliwe, że próbowaliśmy wytargować jakąś dobrą cenę dla grupy za wstęp (śmiech). To były uczniowskie czasy, ja chodziłam do liceum, więc nie mieliśmy kasy. Goście ze Stanów byli w szoku, że nie było innych klubów, ale faktycznie nie było alternatywy. Były tylko dyskoteki dla dresiarzy.

C: Zaprosili nas do hotelu Sobieski, gdzie nocowali. Skorzystaliśmy z zaproszenia, ale po drodze poszliśmy jeszcze do monopolowego po wódkę.

K: Siedzieliśmy tam do rana. Mike opowiadał interesujące historie, między innymi, że jara się Beastie Boys i że to jego ulubiony zespół. Byliśmy 20-latkami z szarej Polski, w której nie było za dużo, więc robiły na nas wrażenie te wszystkie opowieści o koncertach Wu-Tangu i Mobb Deep. Mówił też o zawodach gramofonowych, o znajomości z Qbertem i o tym, że jest właśnie z Billem Laswellem w trasie koncertowej po świecie.

C: Gadał np. o mistrzostwach DMC, które wygrał trzy razy. Na palcu miał wielki fingiel z logiem Supermana, który dostał za to osiągnięcie. Franek robił z nim wywiad do Ślizgu. Pamiętam, jak Mike mówił jeszcze, że jego marzeniem jest zostanie didżejem Beastie Boys i… dwa lata później faktycznie się nim stał. Opowiadał też różne anegdoty z sesji skreczowych Invisibl Skratch Piklz. Mówił w ogóle, że turntablism jest językiem do porozumiewania się z innymi cywilizacjami i kosmitami.

D: Franek robił z nim wywiad, a my poszliśmy w melanż. Pytaliśmy go o głośną wypowiedź Lauryn Hill. W jakimś wywiadzie powiedziała: „jeśli biali ludzie mieliby kupować moje płyty, to wolałabym głodować”. Nie znał tematu, ale powiedział, że jeśli tak się wyraziła, to średnio i że on tak nie uważa.

L: Franek próbował przeprowadzić z nim wywiad do Ślizgu, ale Mix Master dość szybko upił się polską wódką.

K: Dzień wcześniej byli w Szwajcarii, ale nie mieli tam przelotu z miejscowymi. Myślę, że cieszył się, że mógł spędzić z nami kilka godzin.

C: Byliśmy bardzo zdziwieni, że tak się z nami zziomowali. Widocznie to nie tylko puste słowa, że hip-hop jest uniwersalnym językiem i obowiązuje na całym świecie.

K: Zobaczył dzieciaków w postkomunistycznej Warszawie zajaranych hip-hopem, więc pewnie była to dla niego egzotyczna sytuacja.

D: Był bardzo spoko, w ogóle się nie woził czy coś.

C: 11 lat później robiłem wywiad z Beastie Boys na Openerze. Mix Master pamiętał spacer przez Warszawę jak przez mgłę. To też ciekawa historia, bo oni chodząc po Gdyni, natknęli się na Bruk Festiwal i jarali się, że dzieciaki beatboxowały z Tik Takiem w Muszli Koncertowej. Obok był streetball, gdzie za dekami stał DJ Kostek. Mike zapytał, czy może na chwilę przejąć gramofony. Kostek w pierwszej chwili go nie poznał, ale szybko skumał, o co chodzi. Beastie Boysi stali sobie obok i wszystkiemu się przyglądali.

Poniżej zapis całego koncertu w Sali Kongresowej, który odbył się w 1996 roku.