Diamond D: Big L pojawił się w D.I.T.C. dzięki Lordowi Finesse’owi (WYWIAD)

fot. Fat Joe, Big L i Diamond D w 1996 roku.

Jeśli ktoś uważa, że cieszę się jak dziecko, bo mogłem porozmawiać z Diamondem D, to… ma rację. Ja chyba nie potrafię tego wam racjonalnie przekazać, ale za każdym razem, kiedy mam opcję zrobić wywiad z kimś ze Stanów, to mega się stresuję i bardzo to przeżywam. Chyba wynika to po prostu z tych wszystkich filmów, które odtwarzam sobie w głowie i wracam do tych wspomnień, kiedy np. po raz pierwszy przywitałem się z muzyką Diggin in the Crates… ale dobra, nie będę za bardzo odpływał. Przed wami rozmowa z Diamondem D. Pogadaliśmy o Bronxie, współpracy z Fat Joe, ostatnim spotkaniu z Big L’em czy przełomowym remiksie dla Outkast.

Twój ziomek Bio z Tats Cru powiedział mi, że dorastanie na Bronxie wiązało się z niebezpiecznymi sytuacjami. Potwierdzisz to?

Widziałem na południowym Bronxie dużo rzeczy, których nie chciałem widzieć. Przeżyłem kilka niebezpiecznych sytuacji. Uczestniczyłem w bójkach, prowadziłem wojny z różnymi typami i ekipami. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale wychodząc z bloku, musiałem cały czas być na oriencie i mieć oczy dookoła głowy. Na szczęście muzyka pomogła mi wyjść z tego ulicznego gówna. Kiedy miałem 13 lat po raz pierwszy zagrałem swojego seta. Mieszkanie w takim miejscu wiązało się też z tym, że na ulicach spotykałem takich ludzi jak Grand Wizzard Theodore czy Melle Mel. To były inspirujące sytuacje.

Doświadczenia nabyte na ulicach Bronxu pomogły ci w branży muzycznej?

Zdecydowanie. Nauczyłem się tam radzenia ze swoimi problemami i zdobyłem doświadczenie, które pomogło mi odnaleźć się w różnych sytuacjach. Muzyka, muzyką, ale należy pamiętać, że rynek tworzą nie tylko artyści, ale i prawnicy, właściciele wytwórni, menedżerowie – każdy chce zarobić. To biznes.

Kto był wtedy twoją największą inspiracją?

Lubiłem oglądać koncerty Rakima, Krs’a, Kool G Rapa i Big Daddy Kane’a. Wiele zawdzięczam DJ-owi Jazzy Jay’owi, który nauczył mnie technik produkcji i namówił do kupna pierwszego samplera. Podpatrywałem go w studiu, jak używał SP 12. Poza tym… moja kariera rozpoczęła się tak naprawdę dzięki niemu, bo w jego studiu powstały moje pierwsze rzeczy i to z jego wytwórnią podpisaliśmy (jako Ultimate Force) swój pierwszy kontrakt. Pamiętam, że w tamtym czasie był zaangażowany m.in. w film Beat Street czy prace z Busy Bee. Jest też autorem pierwszego nagrania, które ukazało się w wytwórni Def Jam. Bardzo go cenię. W jego studiu poznałem wiele osób – między innymi chłopaków z Brand Nubian czy inżyniera dźwięku, który współpracował wtedy z A Tribe Called Quest.

To ja wspomnę o innej nowojorskiej wytwórni Wild Pitch – tam ukazał się debiut Lorda Finesse’a, na który dostarczyłeś kilka swoich beatów.

Chodziliśmy razem z do tej samej szkoły podstawowej, więc w niej się poznaliśmy. Dopiero z czasem dowiedziałem się, że też zajmuje się muzyką. Lord miał dobre teksty i nie bał się z nikim rywalizować. Pamiętam, że kiedy podpisał kontrakt z Wild Pitch, przyszedł do mnie i powiedział, bym mu pomógł przy albumie. Ostatecznie na „Funky Technician” swoje produkcje dostarczyli też DJ Premier i Showbiz. Swoja drogą Showbiz także chodził do tej samej szkoły co my. W pewnym momencie bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Całymi dniami pracowaliśmy nad muzyką i gadaliśmy np. o produkcjach Marley Marla czy Prince Paula.

Wszyscy spotykaliście się w studiu u Jazzy Jaya?

Można tak powiedzieć. Tam powstał mój album „Stunts, Blunts & hip-hop”, pierwszy krążek Fat Joe, drugi Lorda Finesse’a czy większość płyty „Runaway Slave” Showbiza i A.G.

O pierwszy album Fat Joe oczywiście zapytam, ale teraz o czymś innym – to prawda, że podczas jednego z klipów wpadł do rzeki?

Prawie wpadł do rzeki Hudson podczas przechodzenia do innej łódki. Dobrze, że do niej nie wpadł, bo podobno jest bardzo brudna (śmiech). Kręciliśmy wtedy ujęcia do „Fuck What U Heard”. Na klipie są też Sadat X i Big L.

Jak wspominasz pracę nad „Represent” Fat Joe?

Znaliśmy się od dzieciaka z Forest Projects. Byliśmy ziomkami. Zajmował się na ulicy różnymi rzeczami, dlatego wiele osób go znało, ale na początku tylko nieliczni wiedzieli, że jest raperem. Pewnego dnia zaczepił mnie na ulicy i zaproponował współpracę w studiu. Wiedział, że jestem w branży, bo wcześniej działałem już z Ultimate Force i Lordem Finesse’em. Zgodziłem się i stworzyliśmy kilka demówek. Nim podpisał kontrakt na debiutancki longplay, byliśmy w co najmniej czterech wytwórniach, ale nikt nie chciał z nim współpracować. Cały album zrealizowaliśmy w jakieś pół roku. Zawsze był dobrze przygotowany do sesji, potrafił na jednej nagrać 2-3 numery. Pamiętam, że podkład do „Flow Joe” to jeden z pierwszych beatów, jaki stworzyłem na S-950.

Wspomniałeś wcześniej o Big L’u. Pamiętasz, w jakich okolicznościach dołączył do waszej ekipy?

Poznał nas Lord Finesse, przyprowadził L’a do studia. Pojawił się w Diggin in the crates dzięki Lordowi – powiedział mi kiedyś, że kiedy usłyszał, jak nawija, wiedział, że musi z nim współpracować. Po raz pierwszy spotkali się chyba w sklepie z winylami na Harlemie. Big L ciągle żartował, był mega zabawnym typem i wielkim fanem muzyki Lorda.

To prawda, że miałeś pojawić się na jego debiutanckim albumie?

Rozmawialiśmy o tym, ale mieliśmy wtedy obaj wiele spraw na głowie i jakoś do tego nie doszło.

Podobno wasze ostatnie spotkanie było wyjątkowe.

Ostatni raz spotkaliśmy się u mnie w domu. Miał przy sobie marker i zostawił na mojej ścianie throw up i tagi. Półtora tygodnia później został zamordowany. Udało mi się odciąć ten fragment ściany i oprawiłem go w ramkę. Są tam też tagi Commona i Hank Shocklee z Bomb Squadu.

Chciałbym na chwilę wyjść z Nowego Jorku i pogadać o remiksie kawałka „Southernplayalisticadillacmuzik” dla Outkast, który popełniłeś w 1994 roku.

Sama piosenka była już wtedy sporym hitem, ale chyba w tamtym czasie chcieli bardziej surowego brzmienia. Na początku reakcje w Nowym Jorku na Outkast były mieszane, jak to zwykle bywa przy nowych artystach. Wiem, że mój remiks naprawdę pomógł im przebić się w tym mieście. Big Boi mówił mi nawet, że remiks pomógł im zdobyć trochę fanów w Nowym Jorku. Ktoś z wytwórni LaFace skontaktował się z moją firmą menedżerską. Miałem akapelle, więc wszedłem do studia i zrobiłem demo. Wysłałem je, a gdy powiedzieli, że im się podoba, wróciłem do studia i trochę je dopracowałem.

Opowiesz o najbardziej inspirującym, hiphopowym spotkaniu w Los Angeles?

Xzibit! Poznałem go dzięki Tha Alkaholiks. To było w momencie, kiedy skończyłem robić dla nich „The Next Level” i „Let It Out”. „Bird’s Eye View” to jeden z pierwszych bitów, które wybrał Xzibit. E-Swift zrobił miks. Pamiętam też moment, kiedy z Xzibitem czilowaliśmy na balkonie u Ice-T. Wiesz, jointy w ręku, a przed nami piękna panorama Los Angeles. Fajny moment. Ice-T wtedy w ogóle budował dach nad basenem czy coś takiego. Ice’a poznałem jeszcze we wczesnych latach 90., gdy przylatywał do Nowego Jorku i kumał się z Lordem Finesse’em.

Diamond D w najbliższą niedzielę zagra w Krakowie. Bilety na występ możecie jeszcze zgarnąć tutaj.

Big up to: Believe, Pablo Hardy (Paul’s Boutique).