
fot. Róża Sasor
Kiedy piszę te słowa, krakowski zespół powoli przygotowuje się do wrześniowej trasy koncertowej „Omasta plays Madlib”, która obejmie kilka europejskich miast. Tak więc ludzie w Turcji, Wielkiej Brytanii czy Belgii będą mogli zobaczyć ich na żywo, krążących gdzieś po orbicie madlibowego uniwersum. Niedawno okazało się, że młodzi i kreatywni jazzmani nie tylko pilnie studiują i chłoną nagrania mistrza, ale i nagrywają z nim wspólny album. A że zawsze chciałem, by moja strona była przekaźnikiem takich właśnie wiadomości, to uderzyłem do nich i poprosiłem o kilka wypowiedzi. Panowie się przedstawili, mówili o wzięciu na warsztat płyty „Madvillain”, debiutanckim albumie i… współpracy z Madlibem rzecz jasna.
Kim oni w ogóle są?
Omasta: Na tle wszystkich wydarzeń, które nas łączą, Omasta to coś nowego. Pod tym szyldem występujemy dokładnie od 10 lutego 2024 roku, kiedy zadebiutowaliśmy koncertem w Paul’s Boutique Record Store. Jest nas piątka i wszyscy mieszkamy blisko siebie w Krakowie. Poza tym, że łączy nas muzyka, to przyjaźnimy się od wielu lat i przeżyliśmy razem nieskończenie wiele przygód i chorych akcji. Mimo że Omasta istnieje krótko, to zdążyliśmy zaliczyć wiele świetnych klubów i sal koncertowych w Europie takich jak np. Ronnie Scotts, The Jazz Cafe w Londynie czy AB w Brukseli. Cieszymy się, że to rozwija się tak szybko i przy takim tempie ciężko nam przewidzieć, co dla naszej kariery przyniesie najbliższa przyszłość. To wszystko sprawia, że w muzyce mamy wiele do powiedzenia, a każdy wydany utwór niesie jakąś historię.
„Madvillain” na Off Festiwalu
Nasze workflow to dla nas coś nieuchwytnego. Trudno ubrać to w słowa i znaleźć w tym wyraźną rutynę. Tak też było z pracą nad „Madvillain”. Jest to album złożony. Każdy z członków zespołu słyszał go trochę inaczej. Sporym wyzwaniem było rozłożenie krążka na czynniki pierwsze. Dobór sampli na „Madvillain” jest zaskakujący i nieoczywisty, a co za tym idzie, trudne jest przełożenie tego na żywe instrumenty. Dla każdego z nas ten materiał jest na tyle ważny, że gdy przyszło do wspólnej pracy, każdy był podekscytowany i sprawiło nam to ogromną frajdę. I tak oto w surowej Omastowej formie zagraliśmy tę legendarną płytę na Offie. Zawsze, kiedy przygotowujemy jakiś projekt, to przepuszczamy go przez swój filtr, by uwzględnić w muzyce siebie, a nie tylko zrobić bezmyślny cover.
Pierwszy krążek
Debiutancka płyta nosi tytuł „Jazz Report From the Hood”, co już może nakreślić słuchaczom stylistykę płyty. Muzyka, na której się wychowaliśmy to hip-hop. Weszliśmy w instrumentale i sample na tyle głęboko, że stworzyliśmy w końcu coś swojego – płytę, która puszcza oczko do wszystkich producentów, MC i entuzjastów jazzu. Jest to surowe i brudne brzmienie, przypomina legendarne krążki lat 70., a jednak w subtelny sposób nawiązuje do świeżości współczesnej muzyki. Aktualnie można posłuchać już trzech singli na wszystkich platformach streamingowych, a sam album, pod skrzydłami Astigmatic Records, wyjdzie w październiku.
Współpraca z Madlibem
To wciąż coś, co trudno nam przeprocesować. Jesteśmy ogromnie wdzięczni i cieszymy się, że Omasta zatacza tak duże kręgi w tym środowisku. Madlib wraz z innymi znanymi muzykami wraca ze świeżym, jazzowym projektem, który mieliśmy okazję dokończyć, rejestrując swoje pomysły na jego najnowszy album. W tym procesie pomagał nam Believe – bliski współpracownik Madliba, który przyleciał do Polski specjalnie z Atlanty i koordynował nasze sesje nagraniowe. Warto nadmienić, że Believe jest też wybitnym muzykiem i raperem i gościł razem z nami na scenie jazzowej na Off Festiwalu. Całe to przedsięwzięcie jest na bardzo wczesnym etapie, dlatego nie możemy zdradzić szczegółów, ale sugeruję cierpliwość, bo na to, co się szykuje, warto poczekać.