
Był aktywny muzycznie niemal do ostatniego dnia. Wczoraj w wieku 47 lat zmarł Bas Tajpan – gość, który w 99 roku powiedział wszystim, że nie jest biznesmenem. „Wszyscy wierzyliśmy, że wygrał raz na zawsze walkę z nowotworem, jednak choroba powróciła nagle i odebrała go nam w sposób niespodziewany” – napisał wczoraj prezydent Dąbrowy Górniczej.
Kilka godzin temu złapałem się na szybką rozmowę telefoniczną z Jajonaszem. Porozmawialiśmy o tym znanym wszystkim kawałku z „niebieskiej” składanki DJ-a Volta. – „Wtedy wszystko działo się szybko, przy okazji, bez konkretnych planów. Nikt nie mówił, że nagrywamy kawałek na nową epkę, po prostu robiliśmy na spontanie kolejne numery, bo lubiliśmy je robić” – mówi mi współautor „Nie jestem kurwa biznesmenem” i po chwili dodaje – Z Basem Poznaliśmy się w katowickim Mega Clubie w połowie lat 90. Byłem w drugiej, może pierwszej klasie liceum. Zamierzchłe czasy. Pierwsze wspólne nagrywki działy się u mnie w domu. Pewnego dnia zrobiłem podkład, który na maksa mi się podobał – mam go w ogóle gdzieś w archiwach, nigdy go nie wykorzystałem – i wyposażony w dwie paczki papierosów, zacząłem pisać tekst z refrenem opartym o tego biznesmena. Prawdopodobnie kilka dni później spotkałem się na imprezie z Ganem i zarapowałem mu ten refren. Zajarał się i przybił się do numeru. Możliwe, że na tej samej imprezie podbił do nas Bas Tajpan. Na pewno powstała inicjatywa, by wspólnie to nagrać. Jakoś równolegle dostaliśmy informację z Warszawy, że Volt zaprasza nas na swoją składankę. Dokładnie nie pamiętam, ale możliwe, że zaproszenie poszło do Gana… a może do mnie? Trudno mi to sobie już dziś przypomnieć. Z automatu uznaliśmy, że na składance Volta pojawimy się z utworem „Nie jestem kurwa biznesmenem”.
„Na dworcu odebrał nas Krzysztof Kozak i DJ Volt. Od razu pojechaliśmy na Ursynów, do domu Ośki. Wokale realizowaliśmy w jego pokoju. Warunki takie same jak u nas w Katowicach – prowizorka. Moja zwrotka została nagrana za pierwszym razem. Po wszystkim znów spotkaliśmy się z Voltem i Kozakiem. Pojechaliśmy na pizzę. Pamiętam, że byłem w szoku, patrząc na to, jakie ilości jedzenia pochłaniał Kozak. Nie wierzyłem, że można tyle zjeść (śmiech). Ale w końcu to były czasy, kiedy wszyscy ważyli tam 600 kilo voltów. Pamiętam, że pierwsza transza kaset była wadliwa, coś się rozjechało na jakimś etapie. Nasz kawałek brzmiał słabo, bo wokal był przesunięty o pół taktu i stracił całą swoją melodykę, harmonię i flow. Siedzieliśmy z Basem u mnie w domu i powiedziałem mu: „to jest niemożliwe, że nagrałem to w tak beznadziejny sposób”. Na szczęście wszystko zostało poprawione i główna partia była już okej. Mieliśmy świadomość, że kawałek jest mocny, że nagraliśmy banger. Pamiętam taki wspólny koncert z Grammatikiem we Wrocławiu w 2000 roku no i… naprawdę było grubo, kiedy wleciał „Biznesmen”. Mam świadomość, że kawałek już zawsze będzie z nami kojarzony. Po raz ostatni rozmawialiśmy z Bas Tajpanem jakoś kilka dni po tym dużym koncercie Jimka na Stadionie Śląskim. Gadaliśmy też o tym utworze”.