photo credits: Kearney i HWR podczas prac nad najnowszym teledyskiem. Zdjęcie wykonał Mateusz Czub.
Z dala od głównego nurtu, na obrzeżach sceny działa Dominik Kearney – raper i autor tekstów, który swój pierwszy kawałek napisał 30 lat temu po jednym z koncertów Liroya. Trzy dekady to oczywiście kawał czasu, którego Kearney nie zmarnował. Przez ten czas nagrał sporo hiphopowych demówek, ale nie oznacza to, że zamknął się w rapowym gettcie, bo… okej – współpracoał z wieloma raperami, DJ-em Decksem czy Ośką, ale na koncie ma też kawałki z Krzysztofem Skibą, jazzmenem Bogdanem Grudnerem czy multiinstrumentalistą zespołu Kult Wojtkiem Jabłońskim. Pojawił się na składance Hip-Hop Magazynu, a z drugiej strony teledysk do kawałka („Muszę wiedzieć wszystko”) jego grupy – otrzymał nagrodę na Yach Festiwalu. W ostatnich latach skupił się na prowadzenie audycji o rapie z lat 90. w rozgłośni Radiospacja. To tyle tytułem wstępu, jego bio już znacie, teraz czas na kawałek, który w ostatnim czasie nagrał z DJ-em HWR’em.
Warto zaznaczyć, że utwór o – bądź co bądź – kontrowersyjnym tytule „Być może miałem twoją matkę” utrzymany jest w szorstkim i chropowatym klimacie. Kearney nie zostawia swoim potencjalnym rozmówcom za wiele miejsca do dyskusji, bo podchodzi do tematu w radykalny, a momentami wręcz bojowy sposób. Dużo tu bezpośredniości, protekcjonalizmu i krytyki kierowanej w stronę młodych raperów. Jeśli ktoś tęskni za demówkową muzyką, która brzmi jakby ją przed chwilą przegrano z innej kasety magnetofonowej, to utwór jest zdecydowanie dla niego. Bardziej walkman niż Spotify. A co o samym kawałku mówi Kearney? – „Numer opowiada o zmianach, które zaszły w rapie, szczególnie o nadużywaniu autotune’a. Uważam, że ten popularny efekt w nadmiarze powoduje ukrycie prawdziwych wokali twórców, co oczywiście prowadzi do tego, że wszyscy ci raperzy brzmią identycznie. Jeżeli dodamy do tego ich teksty, które w mojej ocenie opowiadają o niczym, to taka muzyka przestaje być rapem”.