Tym razem oddaje głos Plashowi. Przed wami jego relacja z Queens. – Pierwszy raz na Queensbridge wylądowałem półtora roku temu. Od razu poczułem silną więź z tym miejscem. Wtedy na miejscu byłem ustawiony z lokalnym MC Jarock’iem, który oprowadził mnie po dzielnicy i przedstawił kilku osobom. Co ciekawe, widziałem go później np. na relacjach Nasa z trasy koncertowej. Spotkaliśmy też G.O.D. PT.3 z Infamous Mobb, legendarnego rapera i bliskiego przyjaciela Prodigy’ego z Mobb Deep.
Po Olimpiadzie i dość aktywnym czasie obiecałem sobie, że zrobię coś dla kultury, coś jej oddam, bo to ma działać w dwie strony. Stwierdziłem, że polecę do Nowego Jorku i zamieszkam na Queensbridge. Wyruszyłem z B-Boyem Adasiowym, którego przy okazji pozdrawiam i dziękuję za wszystkie wspólne wojaże. Już wcześniej udało nam się załatwić krótkie warsztaty dla dzieciaków w – nazwijmy to – lokalnym Domu Kultury. Pomógł nam w tym Ray, człowiek z barwną przeszłością – siedział w więzieniu, był postrzelony trzy razy, na jego oczach zastrzelono kilku jego kumpli… Obecnie jest filmowcem i ogarnia dużo wartościowych rzeczy. Pamiętam, gdy szliśmy wieczorem po QB i ktoś nagle wystrzelił petardę, Ray spojrzał na mnie i powiedział: „Bro, ja mam traumę jak po wojnie”. Na samych warsztatach było sporo miejscowych dzieciaków. Kiedy rozmawialiśmy o breakingu na Olimpiadzie, to mówiłem im że grałem tam muzykę, która pochodzi z ich dzielnicy.
Przed warsztatami w budynku obok odbyła się impreza urodzinowa, wbiłem na nią i trochę poskreczowłem. Jest tam też starsza pani, która ma w domu MPC 2000 XL i sieka bity! Na co dzień sprzedaje gadżety przy stacji metra. Ray powiedział mi, że swego czasu była jedną z lepszych raperek na dzielni. Poprosiłem ją, by coś zarapowała, ale nie miała ze sobą… górnej szczęki. Powiedziała, bym wbił jeszcze na stragan przed metrem, to ją weźmie i mi pokaże jak rapuje (śmiech).
Czułem się tam jak u siebie, ale mimo wszystko musiałem uważać, bo to jednak dalej hood. Gdy wychodziłem na sesje breakingowe, to ludzie byli mega zajawieni. Pamiętam, jak cisnąłem breaking pod blokiem Nasa i z okna po każdym secie słyszałem „Yeaaaah man”. Kiedy tańczyłem na boisku, to były tam trzy dziewczyny, a jedna z nich opowiadała jak trudno jest strzelać z shotguna.
Wyprawa dała mi ogromnego kopa do działania. QB po raz kolejny obudziło we mnie zajawkę. Na pewno wrócę tam niebawem i dam z siebie jeszcze więcej.