RZA to muzyczny wizjoner, artysta, który nie bał się podejmować ryzyka i który doskonale rozumiał rolę producenta muzycznego. Kreator piwnicznego brzmienia Wu-Tang Clanu poinformował właśnie, co przygotował na 30. urodziny „Enter the Wu-Tang (36 Chambers)” – w listopadzie, w nowojorskim teatrze Gramercy poprowadzi serię trzech koncertów symfonicznych, na których muzycy wezmą na warsztat wydany w 1993 roku krążek. Na razie nie wiadomo, czy na wydarzeniach pojawią się też inni członkowie grupy.
Tak w rozmowie z Newonce, 54-letni dziś producent opowiadał o pracach nad pierwszym krążkiem ekipy ze Staten Island: „Kiedy pracowałem nad „Enter the Wu-Tang”, bardzo często jeździłem do innych Stanów – do Północnej Karoliny, Ohio czy Pensylwanii – zawsze samochodem i zawsze z jakąś kasetą w magnetofonie. Pamiętam, że nieraz wtedy myślałem, jak by to było, gdyby się dało w tym czasie oglądać filmy. Dlatego właśnie „Enter…”, postrzegam jako film: jako moją własną formę filmu w wersji audio. Zanim dorobiliśmy się telewizorów w naszych autach, już tak bardzo chcieliśmy oglądać w nich filmy, że znaleźliśmy na to sposób. I jak teraz o tym myślę, to też wydaje mi się, że duży wpływ na to miało radio, bo pośród tych wszystkich kaset, których wtedy słuchałem, było na przykład nagranie słuchowiska radiowego o Supermanie. Narrator opisywał scenerię, aktorzy wypowiadali swoje kwestie, a do tego było tam pełno efektów dźwiękowych – wystrzałów, wybuchów i warkotów, poświstów, przydźwięków i pogłosów. To wszystko składało się na tę historię. A przecież historie były dla mnie zawsze niesamowicie ważne. Da się to usłyszeć nie tylko w moich wersach, ale i bitach”.